marzec 8, 2020
FRAGMENT NR 129
1,5 ROKU WCZEŚNIEJ
Tego dnia Eliza wyjątkowo opuściła biuro około 18.00. Razem z kilkoma współpracownikami została przywieziona przez firmowego busa do centrum miasta. Postanowiła wykorzystać wieczór na zaległe świąteczne zakupy i być może poczuć w końcu klimat zbliżających się świąt. Mimo stresu czyhającego na nią z każdej możliwej strony pragnęła włączyć się w atmosferę, którą prezentowały ulice Warszawy. Na ten jeden wieczór, chociaż tyle.
Święta zbliżały się coraz większymi krokami, a ona nadal nie wyobrażała sobie pobytu w domu bez babci. Gdy tylko o tym myślała, łzy napływały jej do oczu, a serce rozrywał ból. Zdawała sobie sprawę, że to normalna reakcja i długi czas jeszcze upłynie, zanim ten ból całkowicie zniknie, chciała tylko umieć czasami być ponadto to wszystko, co zalegało jej na duszy. Wiedziała już, że do domu na pewno pojedzie, nie miała jednak pojęcia, jak da radę spędzić tam święta. Ale być może przez najbliższe dwa tygodnie wydarzy się coś, co jej w jakiś sposób pomoże lub ulży, przez co ten szczególny czas będzie w stanie spędzić z godnością i, mimo wszystko, może choć iskierką radości…
Zanim wtopiła się w tłum zakupowiczów, w jednej z kafejek wypatrzyła wolny stolik przy oknie, który był samotnym wyjątkiem w przedświątecznym miejskim gwarze. Postanowiła skorzystać z tego niemego zaproszenia i wypić gorącą czekoladę. Największą możliwą z podwójną porcją bitej śmietany. Usiadła na miejscu i rozkoszowała się smakiem, który okazał się być idealny na tę chwilę bycia samej ze sobą. Kiedy przez szybę obserwowała otulonych po czubki głowy przechodniów, szybko przemieszczających się w różnych kierunkach ulicy, zdała sobie sprawę, że jej życie też w taki sposób wygląda. Jego tempo, podążanie dokądś w różnych celach, niekoniecznie zgodnych z jej wolą, próby nadążenia za kolejnymi wyzwaniami i rozwiązywania coraz to nowych problemów.
To tempo znacznie przyspieszyło, odkąd znalazła się w Warszawie. Tak naprawdę tutaj zmieniło się dla niej wszystko. A ona, próbując nadążyć za zmianami, nie ma nawet chwili na przemyślenia i zaakceptowanie nowych sytuacji, bo już po chwili pojawiają się kolejne. „Długo tak nie pociągniesz, Elizka” – powiedziała do siebie szeptem i wzięła kolejny łyk przepysznej czekolady.
Spędziła w Warszawie już pół roku. Tak, zdarzyło się w tym czasie tyle, że spokojnie starczyłoby na dwa razy dłużej, ale i tak miała wrażenie, jakby czas pędził niemiłosiernie. Zawsze pędzi, a tu jakby jeszcze bardziej. Czy to w ogóle możliwe? Miała powody do wdzięczności i dumy – za nową pracę i siłę, z jaką sobie z nią na co dzień radziła; za wsparcie Doroty i Daniela, nowego przyjaciela w jej życiu; za Adama, jego opiekę i wszystko to, co do niego czuła, bo to też dodawało jej siły; za mamę i jej pomoc, nawet gdy była ona przez okoliczności bardzo ograniczona. W tym czasie nie zabrakło jednak też nowych wydarzeń, które przysporzyły jej cierpienia, takiego jego rodzaju, jakiego jeszcze nie znała. Współpraca z Martą była doświadczeniem, które tolerowała, ale czuła, że granica wytrzymałości już się powoli zbliża. Zachowanie ojca, obcość Igora i wreszcie śmierć babci powodowały, że czuła się jeszcze bardziej samotna i smutna. I w końcu ponowna obecność Dawida, rozdrapanie ran przeszłości i wyjawienie największego sekretu – z tym też nie umiała się jeszcze oswoić. Nie wiedziała, czy i kiedy będzie to możliwe, bo Dorota może nie poprzestać na poznaniu tajemnicy. Dorota, no tak, do tego wszystkiego dochodzi jej nałóg i styl życia, których Eliza nigdy by się po przyjaciółce nie spodziewała…
O dziwo poczuła się lepiej, kiedy wszystko po swojemu uporządkowała w swojej głowie. „Tak, to jest dobry moment na podsumowania, koniec roku się zbliża…” – pomyślała. Wstała od stolika jakby z lżejszym sercem, może nawet nostalgicznym uśmiechem, ledwo dostrzegalnym, ale obecnym. Wiedziała, że pogodzenie się z przeżyciami ostatnich miesięcy dopiero nadejdzie, samo z siebie, po prostu powinna dać temu wszystkiemu czas. Oby tylko nie zasypała ją lawina kolejnych negatywnych zdarzeń.
Z tym postanowieniem i nieco raźniejszym krokiem ruszyła na świąteczne zakupy. Nie zdając sobie sprawy, że prawdziwa lawina dopiero nadejdzie…
Brak komentarzy