marzec 18, 2019
FRAGMENT NR 6
2 LATA WCZEŚNIEJ
Kiedy tylko Eliza zobaczyła ekipę pogotowia, wstała cudem o własnych siłach. Oczywiście nie pozwoliła się położyć na nosze. „Po co oni je tu w ogóle przytargali??” Posłuchała jednak rady i usiadła posłusznie na krzesło, a po chwili sanitariusz poprosił ją o wyjście na hol. Jak się dopiero teraz zorientowała, w sali nie było ani jednego okna. Było to nieduże pomieszczenie, wbudowane w środek ogromnego korytarza, jakich na pewno w całym budynku było o wiele więcej. Biała sterylna sala konferencyjna z klimatyzacją, która z miłą atmosferą nie miała nic wspólnego. Kiedy ponownie usiadła w korytarzu na stylowym fotelu obok swojej walizki, zmierzono jej ciśnienie, wypytano o choroby, a kiedy padło pytanie o ostatni posiłek… „O matko, zapomniałam o jedzeniu!” Nie jadła przez prawie 20 godzin, bo ostatnim posiłkiem, który pamiętała był obiad, który zjadła poprzedniego dnia, jeszcze w domu. Nie czuła głodu ze stresu i przejęcia, ale w walizce miała kanapki i na pewno zaraz je zje. Tak właśnie odpowiedziała sanitariuszom, zapewniając, że za chwilę jej organizm wróci do normy i że mogą spokojnie jechać, bo na mieście na pewno czekają na nich pacjenci z dużo większymi problemami zdrowotnymi niż ona. Ekipa medyczna jeszcze chwilę pokręciła się w holu, a jeden z ratowników zamienił słowo na osobności z Brodaczem. Po chwili rzucił hasło powrotu. „Uff!” – odetchnęła z ulgą Eliza. Nie wyobrażała sobie, że miałaby teraz wsiąść do karetki i pojechać do szpitala. Sytuacja była i bez tego już wystarczająco żenująca. Palił ją wstyd, złość i rozczarowanie. Jak mogła dać taką plamę? Jak mogła tak łatwo dać ponieść się nerwom i po prostu spieprzyć swoją jedyną szansę? Było jasne, że stała się dla jurorów atrakcją dnia, o której będą teraz dalej opowiadać, robiąc sobie żarty z niej i jej spektakularnego omdlenia. Szybko zapomną, że jednak lekko ich przy tym wystraszyła. Na ich miejscu zrobiłaby zresztą to samo, bo chyba nieczęsto zdarzają się tak oryginalne wystąpienia na rozmowie kwalifikacyjnej w wykonaniu przerażonych kandydatów. Przerażonych do tego stopnia, że nie potrafią wydukać z siebie sensownego słowa, po czym z tej niemocy po prostu zwalają się na ziemię… „Ależ dałam ciała!” – zadręczała się w myślach, siedząc na fotelu i popijając wodę ze spuszczoną głową.
W korytarzu został z nią tylko Brodacz. Pozostała dwójka jurorów zniknęła z jej pola widzenia. Wylansowana Lala i pan od kamery nie chcieli pewnie tracić na nią więcej czasu. Skreślili ją od samego początku, tego była bardziej niż pewna. A ten mężczyzna był tu ewidentnie dowodzącym i jego obowiązkiem było doprowadzenie sprawy do końca. Nikt nie przewidział, że kandydatka padnie z wrażenia, więc wszystko potrwało nieco dłużej niż wszyscy planowali.
Komentarze