sierpień 1, 2019
FRAGMENT NR 64
OBECNIE
Paulina dała jej znak ręką, żeby opuściła szybę. Eliza zrobiła to wbrew swojej woli, a raczej całkowicie poza nią. Było ciemno i dość pusto w najbliższym otoczeniu samochodu, ale jakaś wewnętrzna siła kazała jej posłuchać tego, co była żona jej ukochanego miała jej w tej chwili do powiedzenia.
– Cześć Eliza, jestem Paula, żona Mateusza. Yyy, to znaczy była żona oczywiście. Możemy porozmawiać? – pomyliła się celowo, żeby na początku zaznaczyć swoją przewagę czy może było to tylko przejęzyczenie, a raczej przyzwyczajenie? Eliza nie miała teraz czasu się nad tym zastanawiać.
– Tak, jasne – usłyszała swój własny głos, pochylając się i otwierając drzwi od strony pasażera. Bała się tego, co miało za chwilę nastąpić, choć kompletnie nie miała pojęcia, co to dokładnie będzie.
Paulina wsiadła do środka i przez chwilę w aucie zapanowała niezręczna cisza. Oto widziały się po raz pierwszy na żywo, na dodatek w tak bliskiej odległości i przez kilka pierwszych sekund po prostu na siebie patrzyły. „Co chcesz mi powiedzieć?” – zastanawiała się w duchu Eliza.
– No właśnie, może przejdę od razu do rzeczy – powiedziała nagle Paula w taki sposób, jakby usłyszała jej myśli. – Chciałabym porozmawiać o przyszłości.
– Przyszłości? – Eliza obawiała się tego słowa padającego z ust tej kobiety. Mogło oznaczać wszystko.
– Tak, bo wiesz… Najpierw tak w ogóle chciałabym cię przeprosić. Pewnie Mateusz już ci przekazywał, ale bardzo mi przykro z powodu mojego wcześniejszego zachowania. Długo to trwało, wiem, ale zrozumiałam kilka ważnych dla mnie spraw i chcę zmienić swoje życie. A poniekąd też życie Mateusza, Jeremiego i…
– Moje – dokończyła za nią Eliza.
– Dokładnie – potwierdziła, nie odwracając wzroku. – Wykorzystywałam różne sytuacje związane z naszym synkiem, żeby nadal być w bliskim kontakcie z Mateuszem. Żeby go nie stracić… – zrobiła wyraźną pauzę, tak jakby czekała teraz na słowa Elizy, ale dziewczyna milczała, patrząc przed siebie przez szybę samochodu. – Walczyłam o niego, mimo że widziałam, jak bardzo jest w tobie zakochany…. A może właśnie tym bardziej dlatego…. Czułam, że nie jest już mój, choć mimo rozwodu miałam nadzieję, że jeszcze się między nami ułoży… Jeremi marzy o tym, żebyśmy znowu byli rodziną, mówi mi o tym codziennie… – Paula wytarła oczy dłonią i dopiero teraz Eliza uświadomiła sobie, że jej pasażerka płacze.
– Rozumiem cię i nie mam ci już tego za złe – współczuła jej i chciała ją pocieszyć, mimo krzywdy, którą regularnie wyrządzała jej związkowi, niszcząc jej wielką miłość. Bo Mateusz był jej wielką miłością. Realną, namacalną, żywą i przede wszystkim odwzajemnioną. Nie chciała jednak robić wyrzutów jego byłej żonie za przeszłość, mimo że w tym momencie miała ku temu doskonałą okazję.
– Dzięki, to duża ulga dla mnie – odpowiedziała Paula, pociągając nosem. – Wiesz, tłumaczę Jeremiemu, że nadal jesteśmy rodziną, tylko nieco inną. Taką, która się na trochę rozdziela, żeby znowu być przez chwilę razem. I te chwile tym bardziej są cenne, bo zdarzają się rzadziej niż wtedy, gdy byliśmy razem na co dzień. On to chyba zaczyna rozumieć… A może tylko tak mi się zdaje… Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że sama dla siebie zrozumiałam, że to koniec i że naszego małżeństwa już nie ma…. – Eliza milczała, czekając na ciąg dalszy. Nawet gdyby chciała, nie wiedziałaby, co w tej chwili powiedzieć. Ponownie zapadła między nimi cisza. Paula ewidentnie zbierała się w sobie, żeby powiedzieć coś bardzo ważnego. – Chciałabym, żebyś wiedziała, że ja Mateusza nadal kocham. Bardzo go kocham. Jest dla mnie najważniejszy po Jeremim. I on o tym wie – w reakcji na te słowa oddech Elizy przyspieszył. Spojrzała prosto w oczy Pauli, słusznie przewidując, że padną za chwilę decydujące słowa. – I właśnie dlatego zostawiam go już w spokoju. Chcę w końcu pozwolić mu odejść i być z tobą, bo widzę, jak wiele dla niego znaczysz. On cię bardzo kocha, nigdy nie możesz w to zwątpić… Zazdroszczę ci, dziewczyno, nawet nie wiesz, jak bardzo, ale jestem już z tym pogodzona. I cieszę się, że nadarzyła się okazja, żebym mogła powiedzieć ci o tym osobiście – głos Pauliny się załamał. – Nie skrzywdź go proszę, to bardzo dobry człowiek. I ojciec mojego syna, który bardzo go potrzebuje… – ostatnie słowa wypowiedziała prawie szeptem, bo uwięzły jej w gardle. Potem szybkim ruchem otworzyła drzwi samochodu i wybiegła na zewnątrz. Eliza widziała jej przebiegającą w ciemności przygarbioną sylwetkę. Prawa ręka zasłaniała twarz, a lewa obejmowała talię. Po chwili postać zniknęła w budynku szpitala.
Szok potrwał dłuższą chwilę. W pustym i cichym wnętrzu auta wciąż odbijały się słowa wypowiedziane z miłości do człowieka, który siedział właśnie w sali szpitalnej z chorym synem, nie zdając sobie sprawy z powagi rozmowy, która odbywa się dosłownie kilka kroków dalej. Eliza oparła głowę o zagłówek, zamknęła oczy i głęboko westchnęła. Z każdym kolejnym wydechem pozbywała się strachu, paniki i niepewności. To spotkanie znaczyło dla niej więcej, niż mogła przypuszczać. Nie planowała go, nie spodziewała się, nigdy by się na nie świadomie nie zgodziła. Paula zrobiła to idealnie, biorąc ją z zaskoczenia. Eliza poczuła wdzięczność za jej odwagę i wyznanie, tak trudne przecież dla wciąż kochającej kobiety. „Dziękuję” szepnęła, po czym odpaliła silnik i powoli odjechała w kierunku domu. Już niedługo ich wspólnego domu, jej i Mateusza.
Komentarze