wrzesień 7, 2019
FRAGMENT NR 78
2 LATA WCZEŚNIEJ
Nagranie rzeczywiście było chaotyczne, tak jak zapowiadała Marta. A może tak właśnie wygląda każde nagranie do programu w telewizji? Eliza nie miała żadnego doświadczenia, a w związku z tym porównania. Nie mogła się do niczego odnieść i w żaden sposób ocenić tego, co działo się tego dnia w studio. Cokolwiek ten chaos oznaczał i czy był uzasadniony, nad tym się nie zastanawiała, bo ten dzień potwierdził tylko jej ogromną fascynację światem telewizji. Czuła się jak dziecko, które jest pierwszy raz w cyrku. Wszystko było podobnie głośne, kolorowe, pełne ludzi i zwrotów akcji, dokładnie tak jak występy na arenie. Były też momenty ciszy i skupienia, kiedy nikt nie śmiał odezwać się nawet półgłosem. Naraziłby się tym reżyserowi, który dyrygował całym show jak prawdziwy wirtuoz, przestawiając sceny i aktorów, modyfikując scenografię, a nawet sam scenariusz. Zarządzał wszystkimi doskonale, każdy wiedział i czuł, że ma do czynienia z profesjonalistą z ogromnym doświadczeniem. Co do tego nikt nie miał wątpliwości i nawet Marta chodziła pod komendy reżysera jak w zegarku. Dla Elizy był to nowy widok i nowe przeżycia. Do tej pory, gdy już dziesiątki razy przeglądała wydrukowany tekst scenariusza, w najśmielszych wyobrażeniach nie przypuszczała, że jego realizacja będzie tak imponująca. Była pod wrażeniem dosłownie wszystkiego, nawet niesnasek, do których doszło pomiędzy aktorami czy kilkugodzinnego opóźnienia, które spowodowało, że praca została zakończona dopiero późno w nocy. Następnego dnia wszyscy mieli stawić się w stacji, żeby omówić przebieg nagrania i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Każdy musiał dokładnie przeanalizować swoją rolę podczas realizacji i pomyśleć nad pomysłami udoskonalenia pracy swojej i pozostałych członków ekipy. Dziewczyna czuła, że jest w swoim żywiole.
Jedynym dość osobliwym momentem, który przeżyła tego dnia było spotkanie z Marczewskimi w ich garderobie. Pojawiła się tam razem z Martą, na rozkaz swojej szefowej. Państwo prowadzący, gotowi do nagrania, popijali właśnie kawę, siedząc na dwóch końcach dużej białej kanapy. Wojciech przeglądał telefon, a Barbara analizowała swoje odbicie w lusterku, które trzymała w ręku, co chwilę zmieniając kąt jego ustawienia.
– Witam państwa, nazywam się Marta Czekalska i jestem szefową produkcji „Rajskiego wesela”. Mieliśmy okazję rozmawiać kilka razy przez telefon – to był najmilszy ton, jaki Eliza kiedykolwiek słyszała w wykonaniu Marty. Prawie taki sam odnotowała podczas krótkiej sceny współczucia, którą jej szefowa odegrała przy Adamie w biurze mniej więcej tydzień wcześniej.
– Ach, to pani, witamy – odpowiedziała z promiennym uśmiechem Barbara i uniosła się lekko z kanapy, żeby wymienić z Martą trzy powitalne całusy. Tak naprawdę musnęły się tylko policzkami. W tym czasie Wojciech ze słowami: „To ogromna przyjemność poznać panią osobiście, Wojciech Marczewski, bardzo mi miło”, również się podniósł i ucałował ogromną dłoń ich wspólnej szefowej, zanim ta zdążyła się zorientować, co się tak naprawdę dzieje. Po tym akcie cofnęła rękę szybkim ruchem i już chciała przejść do dalszego etapu rozmowy, gdy znowu wszystkie trzy usłyszały słowa Wojciecha, tym razem wypowiedziane jeszcze głębszym tonem: „A kim jest ta przeurocza dama, która przyszła z panią, pani Marto?”. Eliza poczuła na sobie jego spojrzenie, które się ewidentnie z sekundy na sekundę zmieniło, choć nie potrafiła ocenić, jakiego rodzaju była to zmiana. Na pewno nie świdrował jej wzrokiem, ani tym bardziej nie rozbierał. Była w nim raczej ciekawość i zainteresowanie.
– Proszę, mówmy sobie na ty – odezwała się w końcu Czekalska. – Basiu, Wojtku, to jest Eliza Miłowicz, asystentka produkcji. Pomaga mi na co dzień i wspiera też Adama. Podczas produkcji będzie wspierać również was i mam nadzieję, że będziecie doceniać jej pomoc tak samo jak my wszyscy tutaj – po tej totalnie sztucznej wypowiedzi w wykonaniu Marty nastąpił równie sztuczny uśmiech jej autorstwa. Eliza była pewna, że nawet Marczewscy wyczuli fałszywe nuty, choć nie dali tego po sobie poznać.
– Jakie piękne i rzadkie imię – zachwycił się Wojciech. – Cieszymy się, że możemy cię poznać, Eliza.
– Tak, bardzo nam miło – odparła mniej powściągliwie Barbara, która tym razem ograniczyła ruchy swoim dość obfitym ciałem tylko do podania ręki, a właściwie tylko do jej wyciągnięcia przed siebie, bo to Eliza musiała podejść do kanapy, na której pani prowadząca ponownie się wygodnie rozsiadła.
– Ja też bardzo się cieszę, że będę mogła z państwem pracować – powiedziała krótko dziewczyna, po czym wycofała się na swoje miejsce przy wejściu.
– Marta, my już jesteśmy gotowi, scenariusze mamy ogarnięte. Rozumiem, że czekamy tylko na sygnał Krzysztofa? – zapytała Barbara, analizując swój manicure.
– Tak, dokładnie. Eliza będzie waszą osobą kontaktową i będzie towarzyszyć wam w drodze na plan i z powrotem. To ona będzie czuwać nad komendami naszego reżysera kierowanymi pod waszym adresem. Pracowaliście z Krzysztofem, więc wiecie, że czasami może być nerwowo, ale to profesjonalista i mam nadzieję, że będzie się wam tutaj dobrze pracować – Marta spojrzała na prowadzących i na Elizę, sugerując, że ma na myśli również ich współpracę. – Teraz muszę się na chwilę pożegnać, bo wzywają mnie inne obowiązki. Elizę zabieram ze sobą, ale ona za moment tu po was wróci.
– Dziękujemy paniom i do zobaczenia za chwilę – odpowiedział szarmancko Wojciech. Barbara nadal gruntownie badała swoje paznokcie.
Komentarze