czerwiec 21, 2019
FRAGMENT NR 48
2 LATA WCZEŚNIEJ
Eliza nie lubiła szpitali. Zresztą kto je lubi. Sterylne wnętrza, smutne twarze, białe fartuchy i ten specyficzny zapach. Kojarzył się jej z zastrzykami, które dostawała jako dziecko. Przychodnia, do której prowadzała ją mama pachniała tak samo, a tam właśnie witała ją zawsze ta sama pielęgniarka, która mimo miłych słów i uśmiechu częstowała ją niezmiennie tym samym – ukłuciem igły, pieczeniem w pośladku i bólem jeszcze przez parę kolejnych godzin. Samo przygotowywanie strzykawki powodowało już u niej dreszcz strachu przed znajomym cierpieniem i oczywiście płacz, który było słychać chyba w całym Krupkowie.
Dzisiaj też płakała, ale bardzo cicho, wręcz niesłyszalnie. Kiedy wchodziła na szpitalny oddział, z jej oczu nie płynęły nawet łzy. Płakała jej dusza. Krzyczała wręcz z niezgody na to, co się właśnie działo. Rwała się do walki i szamotała w rozpaczy. Kazała jej coś zrobić, zadziałać, zabrać babcię z tego okropnego miejsca i zawieźć ją do domu. Powtarzała, że to nie może być prawda, że to jakaś pomyłka, że lekarze się przecież często mylą. Że na pewno jest wyjście z tej sytuacji, która wcale nie jest aż tak beznadziejna. Że musi być jakiś sposób, żeby babcia wyzdrowiała. Że to nie może być koniec, tak po prostu.
Kiedy szły korytarzem, Eliza złapała mamę za rękę i mocno ją ścisnęła. Kobieta odwzajemniła uścisk i zatrzymała się przy drzwiach jednoosobowej sali, z której właśnie wychodziła pielęgniarka, zamykając za sobą drzwi.
– Przykro mi, ale teraz nie mogą panie wejść. Pacjentka dostała silne leki i śpi. Proszę przyjść w godzinach odwiedzin – powiedziała szorstko.
– Przepraszam, ale to jest wnuczka tej starszej pani. Przyjechała z daleka na weekend po długiej nieobecności. Jutro już wyjeżdża i… – mama Elizy nie miała szansy dokończyć, bo nadal stojąca przy drzwiach siostra jej przerwała.
– Nie słyszała pani, co powiedziałam? Proszę odejść, bo zawołam lekarza – jej ton był już wyraźnie ostrzejszy. Eliza poczuła nagle zimny dreszcz, który na moment ją sparaliżował. Wiedziała jednak, że nie może tak stać i nic nie zrobić.
– A czy może pani chociaż uchylić drzwi, żebym mogła zobaczyć babcię? – pielęgniarka usłyszała chyba błagalne nuty w jej głosie i przewracając oczami otworzyła drzwi, cały czas przy nich stojąc i mocno trzymając klamkę.
Babcia rzeczywiście spała, leżąc na wznak pod cienką kołdrą. Była prawie cała przykryta, ale mimo to Elizie od razu rzuciła się w oczy jej zarysowana pod pościelą sylwetka, która wydała się jej w tym momencie przynajmniej dwukrotnie chudsza niż zazwyczaj. Starsza kobieta, która od zawsze była niskiego wzrostu, wyglądała teraz jak śpiąca dziewczynka, zupełnie nieświadoma tego, jak bardzo jest chora. Tylko jej twarz zdradzała prawdziwy wiek. Zapadnięte policzki zmarszczyły jeszcze bardziej jej skórę, a dolna okolica oczu stała się ciemniejsza, w kontraście z bladością twarzy wręcz mroczna i przerażająca. Siwe długie włosy, upięte zazwyczaj w niewielki staranny kok były teraz rozpuszczone i okalały chorą twarz, podkreślając jej śmiercionośny wyraz.
– O Boże! – Eliza zgięła się w pół i złapała się matki. Jej szloch był cichy, ale porwał jej ciało w serię rozpaczliwych spazmów.
– Mówiłam, że to nieodpowiedni moment. Żegnam panie – pielęgniarka zamknęła drzwi i z pełnym złości wzrokiem czekała, aż matka i córka sobie pójdą.
– Chodź, Elizuś, idziemy. Dasz radę?
Dziewczyna, nadal rzewnie płacząc i szukając oparcia w ramieniu matki ruszyła powoli przed siebie. Szły przez szpitalny korytarz pogrążone w rozpaczy, z głowami opuszczonymi w dół, nie zwracając uwagi na to, co działo się wokół. Pielęgniarka wyprzedziła je szybkim krokiem, nawet się na nie nie oglądając. Elizę, jak z oddali, dobiegły jej słowa rzucone w przelocie do koleżanki w dyżurce: „Weźmiesz za mnie pacjentów spod szóstki? Muszę zadzwonić do męża, ma dzisiaj imieniny. Za dziesięć minut jestem z powrotem…”
Marzyła w tej chwili tylko o tym, żeby jak najszybciej opuścić to bezduszne miejsce i wrócić do domu. W jej wizji czekała tam na nią babcia z obiadem, jej ulubionymi pierogami. Uśmiechała się do niej swoim dobrodusznym uśmiechem. Uśmiechem, który na zawsze już pozostanie w jej dziewczęcym sercu…
Komentarze