sierpień 22, 2019
FRAGMENT NR 72
OBECNIE
Kelner, który podszedł do niej, poinformował ją o braku miejsc i zasugerował przeczekanie na stolik przy barze. Chętnie skorzystała z propozycji, czując jeszcze większy głód i pragnienie. Usiadła na jednym z hokerów i zamówiła wodę z lodem i cytryną. Wypiła ją duszkiem, po czym przeglądając kartę drinków, usłyszała swój własny głos składający zamówienie na jeden z nich. „Co ty robisz, idiotko!?” – napomniała się w duchu, po czym po sekundzie wahania stwierdziła, że w sumie ma ochotę napić się czegoś mocniejszego i nie powinna się za to ganić. Po jednym mojito zamówiła następne i zdążyła wypić w sumie trzy, zanim ten sam kelner zaproponował jej miejsce przy stole. Zajęła je lekko chwiejnym krokiem, za który winiła potworne uczucie głodu i wypity na pusty żołądek alkohol. Od razu zamówiła spaghetti carbonara i kolejnego drinka, ale w międzyczasie stwierdziła, że jednak lepiej siedziało się jej przy barze. Powiedziała kelnerowi, że chętnie wróci na poprzednie miejsce i tam też zje swoje danie. Jak powiedziała, tak zrobiła.
– Jednak wolę posiedzieć tu u ciebie – nie pamiętała, kiedy zaczęła mówić do barmana na ty, ale nie poświęcała tej myśli więcej uwagi.
– Proszę bardzo, zapraszam – odpowiedział przystojniak, który jednocześnie zaczął przygotowywać dla niej kolejne mojito. Miał tego wieczora dużo pracy, ale chętnie poświęcał swój czas tej pięknej i najwyraźniej potrzebującej pocieszenia dziewczynie.
– Nie chcę ci przeszkadzać, ale pogadam sobie trochę, okej? Tak się akurat złożyło, że nie mam do kogo pójść, bo najbliższe mi osoby mają mnie aktualnie w dupie… Jakoś tak kurwa wszyscy jednocześnie… Ale spoko, przeżyję to – wzięła kolejny, spory łyk drinka, obserwując wprawne ruchy barmana. – Eliza jestem, tak przy okazji. A ty, jak masz na imię?
– Artur. Miło mi niezmiernie, że mi dziś towarzyszysz. No cóż, tak się czasem dzieje, że barman bywa ostatnią deską ratunku – przesłał jej zabójczy uśmiech i puścił oczko. Trochę przypominał jej Adama. Adam… Ciekawe, jak sobie teraz radzi i co robi…
– Spaghetti carbonara dla pani, proszę – kelner postawił przed nią parujące i obłędnie pachnące danie. Ocknęła się jakby z półsnu i zaczęła jeść, delektując się każdym kęsem.
– Wiesz, Artur, nie wiem, jak wyplątać się ze swojego związku. Może ty mi pomożesz? Na pewno znasz jakieś złote rady, skoro wysłuchujesz różnych historii od tylu ludzi – po tych słowach z jej ust padło kolejne zamówienie, tym razem na wódkę z colą.
– A jaki jest problem? – zapytał mężczyzna, który zainteresował się tym wątkiem nie tylko z powodu wykonywanego zawodu.
– Mój facet ma byłą żonę i chorego syna, który nie może pogodzić się z tym, że tatuś rozstał się z mamusią. I co chwilę bardzo go potrzebuje. Jak nie jego syn, to była żona. I on mi tak kurwa co chwilę do nich znika, rozumiesz? Mówi niby, że mnie kocha i wciska inne kity, w które ogólnie wierzę, ale przychodzi taki moment jak ten, gdy nie ma go już kilka dni i ja przestaję mu ufać. Rozumiesz, Artur?
– Jasne, że rozumiem. To częsty schemat, chociaż pewnie cię to nie pocieszy. Tu niestety nie ma złotej rady – odpowiedział, podając jej zamówionego drinka.
– No to mam chyba problem – odpowiedziała z pełną buzią. – Wiesz co? Pierdolę to, muszę przestać o tym myśleć, bo zeświruję. O której kończysz pracę? – wypaliła nagle zupełnie innym, zdecydowanym tonem. – Potrzebuję, żebyś odwiózł mnie do domu, bo sama chyba nie dam rady dojechać – zaśmiała się głośno, zwracając uwagę pozostałych gości lokalu.
– Chętnie cię odwiozę, ale pod warunkiem, że poczekasz na mnie tutaj w towarzystwie wody z cytryną. Koniec z drinkami. Co ty na to? – zaproponował z błyskiem w oczach.
– Jasne. I tak już przegięłam, a mój pęcherz zaraz eksploduje. Gdzie jest toaleta?
Kiedy wstawała z hokera, zawahała się niezdarnie, po czym runęła na podłogę jak długa. A kiedy podniosła głowę, zobaczyła przed sobą Mateusza, który zszokowany patrzył to na nią, to na barmana. W ręku trzymał bukiet czerwonych róż.
Komentarze