kwiecień 4, 2019
FRAGMENT NR 14
2 LATA WCZEŚNIEJ
– No i jak tam córeczko? – ten głos zawsze działał na Elizę kojąco. Niestety był trochę zagłuszony przez dźwięki odkurzacza lub innego domowego urządzenia, ale była już do tego przyzwyczajona. Mama nie przerywała pracy na rozmowy telefoniczne, nie lubiła tracić czasu. Nosiła słuchawki w uszach i sprzątając jakiś niemiecki dom w Berlinie, swobodnie rozmawiała ze swoimi najbliższymi.
– Wszystko w porządku. Już po. Jestem właśnie w parku w pobliżu mieszkania Doroty… – zaczęła niepewnie Eliza.
– No i dobrze, że już po. Pewnie się bardzo denerwowałaś? – mimo coraz głośniejszych dźwięków w tle, Eliza usłyszała w głosie mamy przejęcie.
– Bardzo to za mało powiedziane – nie zamierzała wspomnieć o utracie przytomności, bo mama przyjechałaby do niej jeszcze dzisiaj. – Ta telewizja to jakiś zupełnie inny świat, mamo. A Warszawa jest ogromna i piękna, choć z drugiej strony taka całkiem zwyczajna. Jest park, przedszkole, sklepy… – Eliza celowo zaczęła temat Warszawy, żeby odwlec relację ze spotkania w telewizji.
– No a co ty myślałaś, Elizuś? – w głosie kobiety dał się słyszeć uśmiech – Tam przecież normalni ludzie żyją. Pracują, wychowują dzieci, uczą się. Tylko dużo jest tych ludzi i ten ogrom może przerażać… No, ale opowiadaj, jak było na spotkaniu – dźwięki sprzętu nagle ucichły, a ich miejsce zajęły odgłosy przedmiotów przesuwanych lub stawianych na jakiejś powierzchni. Eliza doskonale je znała. Mama zaczęła sprzątać łazienkę.
– Na spotkaniu całkiem nieźle było… Trzyosobowe jury i ja sama plus kamera, która mnie nagrywała – zaczęła Eliza.
– No to rzeczywiście prawdziwa telewizja – skomentowała mama, ciężko oddychając. W takich momentach Eliza bardzo żałowała, że nie może jej pomagać. Wiedziała, że mama pracuje bardzo ciężko, ponad swoje siły i że nigdy się nie oszczędza. Jej ciężki oddech przypominał o tym za każdym razem. Jednak teraz myśl o zmęczeniu mamy szybko ustąpiła miejsca innej. Dziewczyna próbowała znaleźć sposób, żeby jak najdelikatniej przekazać szokującą nowinę.
– Jeden z nich, znaczy z tego jury, długo ze mną rozmawiał… – Eliza szukała odpowiednich słów.
– No i? – kobieta wyczuła niepokój córki i czekała na ciąg dalszy. Nawet na chwilę przerwała swoje zajęcie, bo odgłosy w tle nagle ustały. – Elizuś, co się dzieje?
– Nic, mamo. Dostałam tę pracę i mam zacząć od poniedziałku – powiedziała na jednym oddechu dziewczyna i z zamkniętymi oczami czekała na reakcję po drugiej stronie łącza.
– Dostałaś pracę w telewizji? Czy ja dobrze zrozumiałam? – to pytanie wymagało ostatecznego potwierdzenia.
– Tak – Eliza nadal miała zamknięte oczy, a w słuchawce na jej odpowiedź czekała zupełna cisza.
– I jak ty to sobie teraz, dziecko, wyobrażasz? – głos mamy stał się tak donośny, że Eliza mimowolnie się skuliła. Tak naprawdę nie było żadnego planu B. Nie było też żadnych uzgodnień. Ani z mamą, ani z babcią.
Komentarze