marzec 6, 2019
PROLOG
Jechała samochodem do mieszkania. Właściwie szybciej dotarłaby tam pieszo, bo korek na trasie do jej osiedla był dzisiaj wyjątkowo duży. Sytuacji na drodze nie ułatwiał deszcz, który lał się strumieniami po szybach jej auta. Włączyła radio i powoli puszczała sprzęgło, po czym za chwilę znowu hamowała. Był piątek i po całym tygodniu pracy marzyła tylko o tym, żeby wziąć gorącą kąpiel i położyć się do łóżka. W jej przypadku jednak taki plan przy totalnym zmęczeniu kończył się zawsze tak samo – kładła się na kanapie w ubraniu i przesypiała w tej formie do rana. Niestety jutro nie mogła się wyspać. Ani pojutrze, bo jej weekend miał być pracujący, nawet bardzo. Kiedyś sobie te dni odbierze i zrobi wolne, ale póki co ma zero szans na przerwę, a takich dni do odebrania… W sumie przestała już nawet liczyć.
Chilli Zet było najlepsze na taką porę i na taką pogodę. Wycieraczki pracowały na pełnych obrotach, a ona nadal poruszała się w ślimaczym tempie. Łagodne dźwięki koiły jej skołatane myśli. Miała tyle na głowie. Pracę, która pochłaniała trzy czwarte jej życia, przyjaźń, która aktualnie przeżywała kryzys i miłość, której nie powinna mieć, a z której nie umiała zrezygnować. Byli jeszcze rodzice i ich oczekiwania, którym musiała i chciała stawić czoła.
Wiele się wydarzyło przez ostatnie dwa lata, odkąd przeprowadziła się do Warszawy. Jej życie zmieniło się diametralnie. Właściwie było to nowe życie, odgrodzone od starego grubą czarną kreską. Ale czy to jest właśnie spełnienie jej marzeń? Czy właśnie tak miało to wyglądać? Czy tak wyobrażała sobie pracę, o której śniła, gdy ze strachem w duszy pojawiła się pierwszy raz w stolicy? Była wtedy taka niepewna i bezbronna, wystawiona na atak doświadczonych hien. Przyjechała z małego miasteczka i chciała podbić świat, nic o nim tak naprawdę nie wiedząc. Wyjeżdżając ze swoich rodzinnych stron nie była świadoma niebezpieczeństw, przykrości i trzeba powiedzieć to wprost – podłości, która tu na nią czekała. Jej ówczesna niedojrzałość i ufność w ludzi teraz ją rozczulały. „Ale dzieciak był ze mnie. Pieprzony, naiwny dzieciak! Nie miałam prawa tu przetrwać…” – myślała w duchu skręcając na swoje osiedle.
A jednak przetrwała. I dzisiaj, dwa lata później, czuła się jak wrak człowieka. Fizycznie i psychicznie wykończona do granic możliwości.
I dzisiaj była tak bardzo inna niż wtedy…
Komentarze