sierpień 17, 2019
FRAGMENT NR 70
2 LATA WCZEŚNIEJ
– Matko jedyna, nie wierzę – Dorota doskonale pamiętała babcię Elizy jeszcze z czasów spokojnego życia w Krupkowie. Zaglądały do niej bardzo często, jeśli nawet nie codziennie. W jej starym cichym domu było miło, przytulnie i smacznie, bo babcia zawsze czymś je częstowała. W najgorszym wypadku „dyżurnymi” maślanymi ciasteczkami, które sama tak nazywała i które miała zawsze pod ręką, właśnie na okoliczność takich spontanicznych spotkań. Stawiała na stole trzy kubki domowego kompotu albo gorącego kakao i wszystkie słodkości znikały w błyskawicznym tempie w towarzystwie dziewczęcych śmiechów i ploteczek.
– Ja już powoli wierzę niestety. I oswajam się z myślą o najgorszym – Eliza przełknęła piekące łzy. – Nie umiem się z tym pogodzić, ale nie mam żadnej nadziei, bo widziałam ją w szpitalu…
– Nie możesz myśleć o najgorszym, Elizka, nie wolno ci. Na pewno jest jeszcze szansa…
– Nie ma, moja babcia umiera, taka jest prawda. A ja nie mogę przy niej być – tym razem łzy przebiły się przez siłę woli i ich właścicielka rozszlochała się na dobre. Przy Dorocie mogła płakać swobodnie, nie hamując żadnych emocji. Jej płacz był głośny, pełen bólu i rozpaczy. Zaczęła kiwać się w przód i w tył, tak jakby ten ruch mógł ukoić jej bezbrzeżny smutek.
– Tak bardzo mi przykro. Nie wiem, co powiedzieć – Eliza poczuła, że przyjaciółka ją obejmuje, dokładnie tak samo, jak zrobił to kilka dni temu Adam. I ponownie zrozumiała, że są to jedyne osoby z jej warszawskiego otoczenia, którym na niej zależy. – Wypłacz się, będzie ci lepiej. Jestem z tobą – Dorota gładziła jej włosy i pochylała się razem z nią, to w przód, to w tył. Sama też płakała. W tej chwili żalu i tęsknoty Elizy za wszystkim, co zostawiła w Krupkowie, dobrze było czuć wsparcie kogoś, kto też do tego świata z przeszłości należał. Kto rozumiał jej rozpacz, kto znał i cenił jej ukochaną babcię, kto bywał w jej domu i kto tak jak ona wiedział, jak brutalna bywa samotność w obliczu życiowych problemów.
Kiedy Elizie w końcu udało się opanować szloch, Dorota zwolniła przyjacielski uścisk i wróciła na swoje miejsce. Siedziały przez dłuższą chwilę w milczeniu, każda ze swoimi myślami. Eliza była przy babci i mamie, w rodzinnym domu w Krupkowie, a Dorota myślała o śmierci i sensie życia. Ta obskurna kuchnia w starej kamienicy na Żoliborzu wyglądała teraz jeszcze smutniej niż zwykle. Była tłem, które idealnie pasowało do emocji obu tych młodych kobiet. Emocji trudnych, tak jak trudne było życie, ich obu razem i każdej z osobna. Żadna z nich nie znała wszystkich trosk przyjaciółki, każda miała swoje tajemnice, ale to, o czym wiedziały, wystarczyło na tyle, by chciały sobie wzajemnie pomóc. I najpóźniej ta chwila im to uzmysłowiła.
Komentarze