listopad 7, 2019
FRAGMENT NR 97
2 LATA WCZEŚNIEJ
Eliza stawiła się co prawda na zaplanowane na 9.00 piątkowe spotkanie w nPOLTV, jednak wszyscy na jej widok zamarli. Kiedy weszła do sali konferencyjnej, zapadła cisza, a Adam i Marta wymienili spojrzenia. Inni też patrzyli po sobie, czekając na reakcję Adama. Nikt nie wiedział, co się stało, ale widać było jak na dłoni, że stało się coś bardzo złego, a dziewczyna ledwo trzyma się na nogach.
– Chodź, moja droga, wyjdźmy na zewnątrz – Adam znalazł się przy niej po kilku sekundach, wyprowadzając ją na korytarz. Usiedli na znajomych jej fotelach, tak jak kiedyś, kilka miesięcy temu. Dzisiaj i w tej sytuacji tamto zdarzenie wydawało się jej abstrakcją.
– Babcia umarła – nie czekała na jego pytanie, po prostu to powiedziała, patrząc nieprzytomnym wzrokiem przed siebie. – Nie ma jej już.
– Tak strasznie mi przykro – ujął delikatnie jej dłoń i trzymał w swoich. Była zimna, wręcz lodowata. – Jeśli mogę Ci w jakikolwiek sposób pomóc, powiedz tylko, jak – patrzył na nią i czuła jego bliskość, ale nie była w stanie się do niego odwrócić.
– Dziękuję, ale nikt nie może już nic zrobić – odpowiedziała ledwo słyszalnym szeptem. Nie miała nawet siły płakać. – Możemy już pójść – powiedziała nagle, nieco ożywiona.
– Dokąd? – zapytał zaskoczony.
– Na spotkanie – teraz dopiero na niego spojrzała i zobaczył w jej oczach pustkę, która go przeraziła. Spodziewał się ujrzeć ból i cierpienie, może nawet szaleństwo pochodzące z rozpaczy, ale te piękne miodowe oczy, które skrycie podziwiał, dzisiaj pierwszy raz nie wyrażały niczego. Patrzyły beznamiętnie, pozbawione jakichkolwiek emocji, jakby na punkt znajdujący się za nim. Wydały mu się obce i zimne.
– Nie, nie pójdziesz na spotkanie. Powinnaś pojechać do domu – jego ton był łagodny, ale stanowczy. – Zamówię Ci bilet i jeszcze dzisiaj spotkasz się z rodziną, dobrze? – odpowiedziało mu milczenie i beznamiętny wzrok dziewczyny. – Dobrze, Eliza? – powtórzył nieco głośniej i mocniej ścisnął jej ogrzaną już jego ciepłem dłoń.
– Dobrze, pojadę tam. Dziękuję – nagle jakby się ocknęła i spojrzała prosto w jego oczy. – Ale będę jutro na nagraniu. Pojadę zaraz autokarem, pożegnam się i na rano wrócę.
– Nie musisz tak szybko wracać. Pobądź tam, porozmawiaj z bliskimi, daj sobie czas…
– Jeśli zostanę tam dłużej niż jeden dzień, to już nigdy tu nie wrócę – przerwała mu i wypowiedziała te słowa z taką determinacją, że nie śmiał jej dalej przekonywać. Zamiast tego chwycił jej drugą dłoń i pocałował ją w czoło.
– W takim razie będę tu jutro na ciebie czekał.
Po tych słowach Eliza wstała i ruszyła do windy. Tym razem nie poszedł za nią. Wiedział, że chce poradzić sobie sama i chciał to uszanować.
Komentarze