listopad 13, 2019

FRAGMENT NR 99
OBECNIE
– Po co do mnie dzwonisz? – w jednym momencie zesztywniała i zacisnęła palce na telefonie. Krew odpłynęła jej z twarzy. Eliza wyglądała prawie jak manekin.
– Chcę porozmawiać. Pozwól mi wytłumaczyć…
– Co ty mi chcesz kurwa wytłumaczyć, bo chyba śnię!? – wrzasnęła, a jej twarz zrobiła się w sekundę purpurowa. – Jak śmiesz w ogóle do mnie dzwonić po tym wszystkim, co mi zrobiłaś? Mało ci jeszcze?
Po drugiej stronie zaległa cisza. Eliza myślała przez chwilę, że Dorota się rozłączyła i już chciała odetchnąć z ulgą, gdy ponownie usłyszała jej głos.
– Dowal mi śmiało. Wyrzuć z siebie wszystko, zasłużyłam.
– I to jeszcze jak zasłużyłaś, pseudo przyjaciółko! Jaka ja byłam naiwna! Traktowałam cię jak siostrę, idolkę, wzór do naśladowania, a ty potraktowałaś mnie jak zwykłe gówno! Gdyby nie Mateusz, nie byłoby co ze mnie zbierać, tak mnie wykosiłaś! Zdajesz sobie w ogóle sprawę, co ze mną zrobiłaś? – teraz krzyczała, chodząc po sali konferencyjnej w tę i z powrotem i wymachując wolną ręką. Druga była nadal mocno zaciśnięta na telefonie.
– Wiem i przepraszam, Eliza. Przeszłam terapię, zmieniłam się…
– Terapię?? – zaśmiała się szyderczo na cały głos. – Tobie, dziewczyno, nawet dziesięć terapii nie pomoże, tak się zamotałaś w tym swoim pojebanym warszawskim życiu! I robiłaś mnie przez cały czas w balona, mimo że przyjaźniłyśmy się od małego i mieszkałyśmy razem w tej obskurnej klitce, którą śmiałaś nazywać swoim mieszkaniem! Kim ja właściwie dla ciebie byłam, co? Po cholerę mnie do siebie ściągałaś?
– Ja cię nie ściągnęłam do siebie, Elizka, tylko pomogłam ci spełnić marzenie, pamiętasz? – Dorota mówiła spokojnie, ale głos jej drżał. – Wiem, jak ci zależało na telewizji i kiedy tylko sama dostałam tu pracę, postanowiłam, że zrobię wszystko, żebyś też mogła tu być. Zaproponowałam ci wspólne mieszkanie, żebyś nie była tu sama, bo dokładnie wiedziałam, czym ta samotność może się skończyć. Byłam tego najlepszym przykładem. Chroniłam cię i byłam z tobą w ciężkich chwilach, jak przeżywałaś swoje kryzysy, śmierć babci, jak chciałaś wracać do Krupkowa. To ja cię wtedy wspierałam, bo nikogo innego tu nie było…
– Właśnie, że był ktoś inny, ale nigdy nie dowiesz się szczegółów – przerwała jej, ale już zupełnie innym tonem. Wiedziała, że Dorota ma rację. Mateusz też często jej przypominał, że wiele jej zawdzięcza i chociażby ze względu na to nie powinna jej przekreślać, mimo że doznała od niej krzywdy i upokorzenia.
– Domyślałam się, ale nie drążyłam tematu i nie jest to w tej chwili ważne…
– To czego ode mnie chcesz? Po co dzwonisz? – Eliza nie miała już siły na dalszą rozmowę i pragnęła ją jak najszybciej zakończyć.
– Chciałabym być z tobą znowu kontakcie – padła krótka odpowiedź, zakończona ciężkim westchnieniem.
– A wyjaśnisz mi, z jakiego powodu chcesz być ze mną w kontakcie po tym, jak ponad rok temu wywaliłaś mnie ze swojego życia? Powiedz mi, Dorota, bo nie rozumiem.
– Potrzebuje twojego wsparcia…
– A to dobre! Obyłaś się bez niego przez wiele miesięcy i dalej też się obędziesz. Dasz radę – nie mogła darować sobie ironii. Została zbyt boleśnie zraniona, żeby umieć zachować dystans. Zresztą w tym momencie wszystko było jej obojętne.
– Nie wiem, czy dam radę, Eliza. Byłam na odwyku, ale boję się, że nie wytrzymam. Zostałam sama i potrzebuję twojej pomocy.
Komentarze