sierpień 28, 2019
FRAGMENT NR 74
2 LATA WCZEŚNIEJ
W końcu nadszedł ten dzień. Ostatnia środa września, czyli próbne nagranie do „Rajskiego wesela”. Gdyby nie sytuacja z babcią, mankiem i Martą, Eliza eksplodowałaby z ekscytacji i radości. W obecnych okolicznościach czuła co prawda wyższy poziom adrenaliny i ogromną ciekawość, ale z tyłu głowy czaiły się myśli, które nie pozwalały jej przeżyć tego dnia tak, jak sobie to wcześniej wyobrażała. Do wszystkich problemów, które ostatnio przeżywała doszło niekomfortowe uczucie, które wywołały u niej słowa Doroty na temat Adama. Czy to możliwe, że coś do niej czuł? Czy to, co dla niej zrobił, nie wynikało tylko z poczucia odpowiedzialności i dobrego serca? Trudno jej było w to uwierzyć. Adam nigdy nie zachował się wobec niej inaczej niż wobec innych kobiet w swoim zespole, a uważnie go przecież obserwowała. Co prawda potajemnie i tylko kątem oka, ale żaden szczegół nie umknął jej uwadze, kiedy jej szef był w zasięgu jej wzroku. Ze wszystkimi witał się w ten sam sposób i do innych też zwracał się „moja droga”. Wszystkie je traktował podobnie, żadnej nie wyróżniając czy faworyzując. Nie miała poczucia, że traktuje ją inaczej, choć często zdarzało się, że nadinterpretowała jego gesty wobec siebie pod wpływem swoich własnych uczuć do niego. Potem przychodziło otrzeźwienie i wiedziała, że tylko sobie coś wyobraziła. Jeśli jednak cokolwiek do niej czuł, to absolutnie nigdy się z tym nie zdradził, a ostatnia sytuacja między nimi była wyjątkowa i wielu innych mężczyzn zachowałoby się podobnie jak on. A może jednak nie? Może nie każdy przejąłby się jej problemami do tego stopnia, że pozwoliłby wypłakać się w swoich ramionach i zaoferowałby taką pomoc? Może nie każdy poczuwałby się do takiej odpowiedzialności tylko dlatego, że zatrudnił ją, niedoświadczoną, młodą dziewczynę w branży, która mogła na starcie zniszczyć wieloletnie marzenia i już w pierwszych dniach ukazać prawdziwe oblicze, tak dalekie od wszelkich wyobrażeń… Nie, to niemożliwe. Adam nie mógł czuć do niej nic więcej poza tym, o czym jej sam powiedział. Nie wierzyła w słowa Doroty.
– I jak, gotowa na wielkie przeżycie? – usłyszała nad swoim uchem głos Daniela, kiedy skończyła rozdawać ekipie scenariusze.
– Chyba tak, choć studio wygląda dziś zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Trochę mnie to przeraża – odpowiedziała szczerze. Był drugą osobą w pracy po Adamie, wobec której mogła sobie pozwolić na takie wyznania.
– Dziwne by było, gdyby cię nie przerażało – uśmiechnął się do niej ze zrozumieniem. – Pamiętam swój pierwszy pobyt na planie, to też była duża produkcja. Byłem tak przestraszony, że chciałem stamtąd uciec.
– Dzięki, ulżyło mi, bo już myślałam, że tylko na mnie tak to działa…
– Luz blus, koleżanko. I uważaj na Lakowskiego, bo się tu dziś mocno kręci. Jakby co, to wal śmiało do mnie. Zrobię z nim porządek – po tych słowach Daniel wysłał jej kolejny przyjacielski uśmiech i wdał się w rozmowę z dziewczyną z agencji castingowej, która właśnie go zaczepiła.
Tak, studio wyglądało dziś zupełnie inaczej niż dotychczas. Do tej pory puste, nie licząc kilkunastu członków ekipy pracującej nad scenografią, oświetlone tylko światłem potrzebnym do ich pracy, odbijające odgłosy każdego stawianego w nim kroku, dziś zamieniło się w istny chaos różnych postaci, świateł, kolorów i dźwięków. Mnóstwo ludzi w szybkim tempie przemieszczało się w różnych kierunkach, jedni coś krzycząc do drugich, inni mówiąc coś do małych mikrofonów przymocowanych do ich słuchawek, a inni w zupełnym milczeniu. Niezliczona ilość świateł oświetlała w pełni gotową scenografię, a na podestach były ustawiane kamery, od których odchodziły dziesiątki kabli, rozciągających się wzdłuż ścian całej hali. Panował tu harmider i totalna mieszanina nawoływań, poleceń i rozmów, a nad nimi wszystkimi dominował głos reżysera, wydającego komunikaty przez megafon. W małym pomieszczeniu na końcu hali umiejscowiono reżyserkę, w której wyłączone do tej pory liczne ekrany pokazywały dziś niezrozumiałe jeszcze dla Elizy obrazy, a niezliczona ilość przycisków rozbłysła wszystkimi kolorami. „I jak ja mam to wszystko pojąć?” – pomyślała, stojąc na uboczu i próbując zrozumieć, co się właśnie dzieje przed jej oczami. Czuła się mała, bezbronna i samotna. Dokładnie tak samo, jak pierwszego dnia, gdy przyjechała na rozmowę kwalifikacyjną. A może i jeszcze bardziej niż wtedy, bo teraz oto prawdziwa telewizja miała się dopiero zacząć.
Komentarze