kwiecień 24, 2019
FRAGMENT NR 23
2 LATA WCZEŚNIEJ
Tych kilka ostatnich dni w domu, bo takim właśnie mianem w myślach określała ten czas Eliza, minęło bardzo szybko. Wydarzyło się aż za dużo jak na jeden weekend. Organizacja obiadu na przyjazd mamy, łzy wzruszenia babci na wieść o spełniającym się marzeniu wnuczki, złorzeczenie, a potem ostentacyjne milczenie ojca i oczywiście głupie docinki Igora. Brat wyraźnie się cieszył, że pozbędzie się Elizy na stałe, w zupełnym przeciwieństwie do matki, która bała się, jak sobie bez niej poradzą, mimo że wspierała córkę z całego serca. Nie chciała, aby ktokolwiek z rodziny zauważył jej obawy, ale Eliza doskonale wiedziała, co tak naprawdę kryje się za fasadą jej motywujących słów i uśmiechów.
– Mamuś, może ja jednak nie powinnam wyjeżdżać? Marzenie marzeniem, ale zobacz, jak wszystko się skomplikuje – wypowiedziała na głos swoje wątpliwości, gdy zostały sam na sam w kuchni po sobotniej obiadokolacji. Wyjazd zaplanowany był następnego dnia przed południem. W Warszawie miała być wieczorem i tym razem na dworcu miała czekać na nią Dorota, która nawiasem mówiąc nawet się nie zdziwiła, że Eliza wyjechała od niej w piątek wcześnie rano bez pożegnania i oczywiście też w żaden sposób nie wytłumaczyła stanu, do którego się doprowadziła. Tak naprawdę nawet ze sobą nie rozmawiały, tylko wymieniły kilka smsów.
– Nawet o tym nie myśl. Nie pozwolę, żebyś przez nas zepsuła sobie życie. A ojcem się nie przejmuj… – kobieta chciała mówić dalej, ale córka jej przerwała.
– Ale ja nie ojcem się przejmuję. Martwię się o ciebie i o was wszystkich, jak tu sobie beze mnie poradzicie. Przecież wszystko trzeba na nowo poukładać i mocno zaangażować babcię, a ona przecież jest coraz starsza i nie powinna się przemęczać… – tym razem Eliza nie mogła dokończyć, bo mama weszła jej w słowo.
– Dziecko, przecież rozmawiałyśmy już o tym. Do Berlina będę jeździć już nie na trzy, tylko na dwa tygodnie w miesiącu, a kiedy mnie nie będzie, babcia w swoim tempie pomoże. Ona nie musi tu cały czas przebywać, wystarczy, że ugotuje chłopakom obiad. Zakupami i praniem zajmie się od teraz twój brat, a dom będę sprzątać ja. Przez dwa tygodnie nikt tu brudem nie zarośnie. Poza tym Igorowi dobrze zrobi trochę dyscypliny i obowiązków. Chłopak idzie do liceum, a tak się rozleniwił, że muszę się za niego wziąć. Jak przyjedziesz do domu następnym razem, to go nie poznasz, przez taki chrzest go przeprowadzę – w to akurat Eliza nie wątpiła. O ile z ojcem Igor trzymał męską sztamę, o tyle przy mamie chodził jak w zegarku.
– Mamo, ale ty przecież stracisz część zarobków, jeśli będziesz pracować tylko przez dwa tygodnie w miesiącu, a i tak ledwo przędziemy – argumentowała dalej.
– Jak się nie da inaczej, to się nie da, jakoś sobie poradzimy. Ja i tak muszę przestać tyle pracować, jeśli chcę jeszcze pożyć. Kręgosłup mi już wysiada, szybko się męczę, starość nie radość. Sama bym nie zrezygnowała, a tak przynajmniej życie to na mnie wymusza. I dobrze – argument zdrowotny miał osłabić obawy córki, ale kwestia pieniędzy martwiła tak naprawdę je obie.
– W takim razie będę ci co miesiąc przelewać pieniądze. Co prawda nie wiem jeszcze, ile będę zarabiać, bo z wrażenia nawet nie zapytałam, a pan Adam bardzo się spieszył, ale ile by to nie było, jakaś część będzie dla ciebie. Dla was – innej opcji Eliza nie brała w ogóle pod uwagę. Skoro zostawia rodzinę, to musi zadbać o nią inaczej.
– Pieniądze będą ci w Warszawie bardzo potrzebne. Zachowaj wypłatę dla siebie, córciu i oszczędzaj, jeśli będziesz miała z czego. My naprawdę sobie poradzimy. Będzie skromniej, ale to nie znaczy, że gorzej.
– I tak jest skromnie, mamo. Jak sobie wyobrażasz jeszcze skromniej? Leki ojca kosztują, Igor zaczyna nową szkołę, będzie mnóstwo wydatków. Przecież wiem, jak jest. Już postanowiłam i nie próbuj mnie przekonywać. Przynajmniej w ten sposób pomogę, skoro już mnie tu nie będzie – w oczach Elizy pojawiły się łzy, a głos się załamał.
– Dziecko, co ty? Płaczesz?
– Mamuś, jak się tak bardzo boję – powiedziała szeptem dziewczyna i przytuliła się do matki.
– Oj, córeczko, wiem, że się boisz. Ty taka zawsze najodważniejsza ze wszystkich i hej do przodu, a w środku kłębek nerwów. Na pewno będzie ci ciężko i nie raz będziesz chciała wszystko rzucić i przyjechać do domu. I pamiętaj, że w każdej chwili możesz to zrobić, bo tu zawsze będzie twój dom, niezależnie od okoliczności. Ale jesteś bardzo dzielną młodą kobietą i wierzę, że sobie poradzisz – kobieta głaskała córkę po głowie i ocierała jej łzy.
– Z jednej strony tak bardzo się cieszę, że nadal w to wszystko nie wierzę, a z drugiej tak strasznie się boję. Warszawy, pracy, nowych ludzi, miejsc, tęsknoty za domem, samotności… Czy ja na pewno powinnam tam jechać?- szeptała Eliza, przełykając kolejne łzy.
– Powinnaś. Musisz sama się przekonać, jak tam jest, inaczej będziesz żałować do końca życia – w głosie matki przeważała pewność, że to słuszna decyzja. – Niestety tak już jest z marzeniami. W pewnym momencie wzywają i nie można zrobić odwrotu, bo może to być jedyna i ostatnia szansa na to, żeby je zrealizować.
Eliza nic już nie odpowiedziała. Jej łzy leciały teraz strumieniem. Cichym, smutnym, pełnym obaw przed nowym życiem i już teraz ogromnej tęsknoty za matką, którą miała widywać jeszcze rzadziej niż dotychczas.
Komentarze