maj 10, 2019

FRAGMENT NR 30
2 LATA WCZEŚNIEJ
Ze swojego nowego biurka przy oknie na szóstym piętrze budynku nPOLTV Eliza korzystała, jak się okazało, tylko sporadycznie. Mniej więcej przez jeden dzień w tygodniu. Resztę dni, w tym często weekendów, spędzała w nieco prowizorycznym biurze przy hali studia poza Warszawą, bo tam powstawała właśnie scenografia i trwały przygotowania do pierwszych nagrań „Rajskiego wesela”. To dlatego Dralski szukał nowego pracownika. Dodatkowe ręce do pracy wszelakiej były mu bardzo potrzebne. Głównie jako wsparcie dla Marty, która ogarniała większość spraw organizacyjnych i logistycznych.
„Asystentka od wszystkiego” – taką funkcję pełniła w pierwszych miesiącach swojej nowej pracy Eliza i na początku bardzo jej to odpowiadało. Chciała poznać wszystko od podszewki i jak najszybciej nauczyć się swoich nowych obowiązków, ale interesowała się też zadaniami, które poza nie wykraczały. Chłonęła wszystkimi zmysłami to, co działo się w hali i w obu biurach. Skupiała się na swojej pracy, ale jednocześnie uważnie przysłuchiwała się służbowym rozmowom innych, zadawała dodatkowe pytania ekipie stawiającej scenografię, koleżankom i kolegom z innych działów, Marcie i, jeśli nadarzyła się ku temu okazja, także Adamowi. Łatwo i chętnie nawiązywała nowe kontakty i rozmowy na różne tematy z branży, bo był to dla niej niezwykle fascynujący świat. Była oszołomiona faktem, że bierze udział w powstaniu tak wielkiego telewizyjnego przedsięwzięcia i że znajduje się w samym środku tej nadal magicznej dla niej machiny.
Przez pierwsze tygodnie funkcjonowała jak w transie. Z wrażenia nie mogła wieczorami zasnąć, a po trzech, czterech godzinach snu wstawała jeszcze przed dzwonkiem budzika. Rano szykowała się do wyjścia w pół godziny i najchętniej teleportowałaby się od razu do centrum albo do studia. Kiedy jechała miejskim autobusem, denerwowała się, że się tak wlecze, a czerwone światła na skrzyżowaniach trwały w jej mniemaniu zdecydowanie za długo. Nie chciała nawet oglądać Warszawy, stolica przestała ją na tę chwilę interesować. Liczyła się tylko praca, a raczej spełnione marzenie, w które Eliza wciąż mimo wszystko nie mogła uwierzyć. Poszczypywała się od czasu do czasu, żeby się przekonać, że nie śni, że to wszystko dzieje się naprawdę. Adrenalina podkręcała jej ekscytację z każdej sytuacji, każdego wydarzenia i każdego nowego wyzwania. Powodowała uśmiech na jej twarzy bez konkretnego powodu. Marta żartowała z Elizy, że zachowuje się tak, jakby przynajmniej raz dziennie wciągała kreskę, ale ona ignorowała te uwagi. Inne autorstwa Marty zresztą też. A było ich z każdym dniem coraz więcej. I to nie tylko w formie żartu…
Komentarze