lipiec 3, 2019
FRAGMENT NR 53
OBECNIE
– No hej kotek, to co, potwierdzasz kino dziś wieczorem? – Eliza w wyjątkowo dobrym nastroju zaświergotała Mateuszowi do ucha, kiedy odebrał połączenie już po pierwszym sygnale. Był w pracy, ale akurat miał przerwę.
– Oczywiście! Jakżeby inaczej? Randka to randka. Ty wybierasz film, a ja stawiam bilety, popcorn i colę.
– A co ja stawiam? – dopytywała ze śmiechem w głosie.
– Stawiasz wybór filmu, a ja się na niego zdaję – w głosie Mateusza również usłyszała uśmiech, który był jak miód na jej serce. Jeszcze niedawno ich rozmowy były ciężkie i posępne. Nawet, gdy wszystko było niby w porządku, o lekkości i szczerym śmiechu mogli tylko pomarzyć. Za dużo przeżyli problemów, rozczarowań i znaków zapytania. Za dużo trudnych myśli i wypowiedzianych słów, które przesłoniły radość z bycia razem. Dłuższa przerwa od siebie dobrze im zrobiła, ale przede wszystkim pojawiła się ulga po deklaracji byłej żony Mateusza. Eliza bardzo chciała wierzyć, że kobieta dotrzyma danego słowa. Czuła, jakby pozbyła się ogromnego ciężaru. Ona i Mateusz także. A może przede wszystkim on…?
– Niech ci będzie, ale pamiętasz nasz ostatni raz w kinie? Wybrałam tak, że nie dotrwaliśmy nawet do połowy filmu – przekomarzała się z nim, bo ich ostatnie rozmowy, nawet na błahe tematy, dawały jej nadzieję na lepszą wspólną przyszłość. Na to, że naprawdę wszystko może się jeszcze ułożyć.
– Ten wybór był idealny, bo drugą połowę filmu spędziliśmy w zupełnie nieplanowany sposób w moim samochodzie – jego głos stał się głębszy. – Dzisiaj też liczę na podobny seans – dodał, a ona oczami wyobraźni widziała teraz jego oczy, wpatrzone w nią tym jedynym rodzajem intensywności i oczekiwania, kiedy mężczyzna pożąda kobiety.
– Jeśli tak, to mój wybór filmu musi być bardzo świadomy – odpowiedziała zalotnie. – Przejrzę w wolnej chwili repertuar i podejmę decyzję. Mam nadzieję, że będzie pan zadowolony – jej ton stał się prawie oficjalny, choć nadal wyraźnie było słychać, jak bardzo się cieszy.
– Mam nawet pewien pomysł, niezależny od filmu – odpowiedział tajemniczo. Uwielbiała jego zagadki, nawet jeśli trwały tylko kilka sekund. Na odpowiedź czekała zawsze z ekscytacją małej dziewczynki, a on doskonale o tym wiedział.
– A spodoba mi się ten pomysł? – dopytywała, mając w głowie kilka scenariuszy wydarzeń.
– Powinien, choć jest odrobinę szalony. Ale tylko odrobinę…
– Aż się boję… – zachichotała do telefonu jak nastolatka. Dlaczego aż tyle musiało się wydarzyć, żeby znowu potrafili ze sobą tak rozmawiać? Czy te kłótnie naprawdę były potrzebne? Przecież liczyło się tylko to, co do siebie czują. Cała reszta była drugorzędna. Dlaczego pozwolili tej reszcie zaburzyć łączące ich uczucie?
– Plan jest taki, że najpierw odbiorę cię z pracy i pojedziemy coś zjeść. A potem…-zawiesił celowo głos.
– A potem co? No weź, kotek, mów wreszcie, bo muszę kończyć – skłamała. Tak naprawdę miała luźniejszą chwilę, bo była sama w biurze. Marta załatwiała sprawy na mieście.
– Wcale nie musisz kończyć, już ja znam te twoje triki, kochanie. Ale pomyślałem sobie, że może udałoby się nam powtórzyć samochodowy seans przed kinem? Co o tym sądzisz? – te słowa powiedział ciszej i zapewne znowu z tym intensywnym spojrzeniem. Czekał na jej odpowiedź.
– Wariat jesteś, wiesz? – Eliza poczuła dreszcz rozchodzący się po jej całym ciele. Była zaskoczona, bo tego scenariusza nie przewidziała. Do tej pory zdarzyło im się tylko raz uprawiać seks w samochodzie, właśnie wtedy po wyjściu z kina. Tylko że wtedy było późno i ciemno. Zatrzymali się na poboczu ślepej, słabo oświetlonej uliczki w pobliżu Sadyby BEST Mall i nieskrępowani niczyją obecnością kochali się jak para napalonych nastolatków. Wydarzyło się to dokładnie dwa tygodnie temu i wspomnienie tego wieczoru było dla nich obojga świeże i bardzo intensywne.
– Kocham cię, to wariuję. I mam nadzieję wariować tak jeszcze bardzo długo – to też uwielbiała. Jego gry słowne, które odnosiły się do uczucia, którym nią darzył. Wiedziała, że ją kocha, była tego pewna.
– Ale przecież będzie jeszcze widno i ktoś może nas zobaczyć – na samą myśl o tym, co dokładnie wyprawiali w samochodzie zrobiło jej się gorąco i dostała wypieków, ale odezwał się głos rozsądku. Nie chciała, żeby ktokolwiek ich na tym przyłapał.
– Kochanie, znalazłem taką miejscówkę, że nie ma takiej opcji. Zaufaj mi.
– W takim razie nie mam innego wyjścia. Wchodzę w to – znowu poczuła, jak palą ją policzki.
– Będę po ciebie za dwie godziny. Kocham cię – Mateusz rozłączył się, a ona siedziała jeszcze przez chwilę z telefonem w ręku i uśmiechem na twarzy.
Tego wieczora omówiony przez nich scenariusz spełnił się w stu procentach. A biorąc pod uwagę wskaźnik miłosnej rozkoszy, którą dali sobie nawzajem, sto procent to minimum, które wielokrotnie przekroczyli…
Komentarze