kwiecień 16, 2019

FRAGMENT NR 20
OBECNIE
„Rajskie wesele” miało być hitem stacji nPOLTV. Takiego show jeszcze w Polsce nie było i wszyscy liczyli na rekordową wysokość słupków oglądalności. Program polegał na rywalizacji trzech par, które były gotowe wziąć ze sobą ślub, przy czym „były gotowe” to właściwe określenie. Podczas produkcji kolejnych odcinków okazywało się bowiem, że tylko nieliczne pary darzyły się takim uczuciem, jakim powinni darzyć się ludzie zamierzający się pobrać. Eliza nie pierwszy raz przekonała się, na czym polega magia telewizji. Już jej nie dziwiło, że ceremonia ślubna przed kamerami może być celem samym w sobie, a chęć pokazania się na ekranie telewizorów w całej Polsce może przewyższać inne, dużo ważniejsze życiowe decyzje. Na pewno nie bez znaczenia było w tym przypadku wesele i egzotyczna podróż poślubna, w całości sponsorowane przez stację. Reportaż z obu eventów miał być emitowany w programie śniadaniowym, co było dodatkowym atutem dla par chcących zrobić wrażenie na innych, niekoniecznie wzajemnym uczuciem. Oszustwo, chora rywalizacja i krótkotrwałe małżeństwo – tak w większości przypadków wyglądało to w rzeczywistości, niewidocznej dla widzów programu. Eliza, przejęta tym podczas nagrywania początkowych odcinków, później nie roztrząsała już tego tematu. Robiła swoje. Taka była jej praca, na którą poświęcała trzy czwarte swojego życia.
– Mógłbyś darować sobie chociaż te kłamstwa! Ile mam jeszcze to znosić? Co jeszcze wyciągniesz z rękawa, ty głupi fiucie?! – usłyszała znajomy damski głos zza drzwi garderoby.
– Jakie kłamstwa? Kochanie, przecież to są plotki wyssane z palca. Ktoś bardzo chce nas poróżnić i od lat konsekwentnie mu się to udaje… – męski, również dobrze znany jej głos, odpowiedział bardzo pewnie i stanowczo.
– Wyssane z palca? Wyssane nie powiem z czego, a konsekwentne to są twoje zdrady. Ja cię proszę, ty przestań wreszcie robić ze mnie idiotkę, bo pójdę w końcu do wszystkich szmatławców i to będzie twój koniec – zagroził damski głos, przechodzący nagle w szloch.
– Chyba nasz koniec, kotku. Nasz, nie mój – męski głos złagodniał. – No pomyśl tylko, komu najbardziej zaszkodzisz. Tym bardziej, że to wszystko przecież nieprawda! Kocham od lat tylko ciebie i żadne inne kobiety mi nie w głowie. Przestańmy się w końcu kłócić, przecież zaraz nagrywamy. Moja piękna żona musi wyglądać zjawiskowo, po co te łzy? – Wojciech Marczewski z pewnością klęczał teraz przy żonie i wycierał jej oczy chusteczką. W garderobie prowadzących program rozgrywała się właśnie scena, którą Eliza widziała już kilka razy. I tym razem ponownie musiała ją przerwać. „Kawał chuja” wypowiedziała w myślach, po czym zapukała i stanęła w progu garderoby Marczewskich.
– Przepraszam, że przeszkadzam, ale za 15 minut zaczynamy – zgodnie z przewidywaniami zastała klęczącego przed Barbarą Wojciecha, ocierającego łzy rozżalonej żonie.
Komentarze