lipiec 12, 2019

FRAGMENT NR 56
2 LATA WCZEŚNIEJ
Słowa Adama spowodowały, że Elizę zatkało. Zresztą nie tylko jego słowa, ale przede wszystkim jego niebezpieczna bliskość. Czuła wyraźnie jego zapach i przelotny dotyk jego dłoni o jej ramię. A może tylko się jej wydawało, że ją dotknął? Nie była już niczego pewna, rozstrojone zmysły odmawiały jej posłuszeństwa. „Skup się, idiotko!” – sprowadziła się w duchu do pionu. Nie znała go dobrze, nie mogła wiedzieć, jakie naprawdę są jego intencje, szczególnie w sytuacji, gdy zostali sam na sam. Słyszała od ludzi z pracy, że jest w porządku, ale czy ręczyliby za niego zawsze i wszędzie? Czuła się przy nim od zawsze bezpiecznie, to fakt. Uwielbiała słyszeć jego głos w telefonie, gdy pytał: „I co tam dobrego słychać, moja droga?” albo gdy ją uspokajał: „Tym się nie przejmuj, ogarniemy.” Czekała na jego emaile lub smsy, w których pisał: „Mam nadzieję, że jest ci z nami coraz lepiej” albo „Pamiętaj, że z każdym problemem możesz do mnie przyjść”. Jego pochwały, takie jak „Dobra robota!” czy „Super to załatwiłaś!” czytała sobie wiele razy w chwilach zwątpienia i braku sił. Adam ewidentnie był jej filarem i zapewne zdawał sobie z tego sprawę, znając charakter i sposób pracy Marty. Jednak w tym momencie Eliza zaczęła się zastanawiać, czy na pewno chodziło tylko o wsparcie w pracy, tym bardziej, że niechcący podsłuchała niedawno plotkę o rzekomym kryzysie w małżeństwie swojego szefa. W końcu spojrzała prosto w jego ciemne oczy, w których rozpoznała spokój i troskę.
– Eliza, nie bój się, możesz mi śmiało powiedzieć, co cię gryzie. Zachowam to w tajemnicy i spróbuję rozwiązać problem – powiedział spokojnie. Siedział w odpowiedniej odległości i nie było szans, żeby mógł ją wcześniej dotknąć. A więc tylko się jej zdawało…
– Dziękuję, ale próbuję radzić sobie sama. Nie chcę cię dodatkowo obciążać – odpowiedziała pewniejszym niż jej myśli tonem, czując łomot swojego serca. Jej niepewność i podniecenie mieszały się w trudny dla niej do zidentyfikowania stan. Nigdy wcześniej nie czuła się w taki sposób.
– Nie ma mowy, nie akceptuję takiej odpowiedzi. To ja cię tu zatrudniłem i wrzuciłem na bardzo głęboką wodę, nie zapomniałem o tym – uśmiechnął się lekko, wypowiadając te słowa. – Radzisz sobie wyśmienicie, ale zdaję sobie sprawę, jakim kosztem jest to okupione, bo wiem, jak pracuje Marta i jak wyglądają przygotowania do produkcji programu. Czuję, że coś się dzieje, moja męska intuicja mi to podpowiada. A mam taką, możesz mi wierzyć. I to sprawdzoną – teraz zrobił przerwę na jeden z zestawu swoich niebiańskich uśmiechów i czekał na jej reakcję.
Eliza się nie odzywała, zastanawiając się, czy ta męska intuicja podpowiedziała mu już, że siedząca przed nim dziewczyna jest w nim po uszy zakochana. – To jak, moja droga, powiesz mi coś czy odprawisz mnie z kwitkiem? – jego spojrzenie było pełne ciepła i troski. Już dawno nie czuła takiej opieki, nie licząc tej, którą zapewniała jej mama, choć głównie tylko przez telefon. Tu i teraz miała przed sobą kogoś, komu zależało na jej samopoczuciu, kto się nią interesował i kto chciał poprawić jej sytuację, mimo że nie znał jeszcze jej problemów. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, stało się coś, czego sama się nie spodziewała. Coś, czego nie umiała już powstrzymać. Jej napiętym ciałem wstrząsnął nagły szloch, który wyrwał z jej oczu potok zalegających łez. Przykryła twarz dłońmi, kuląc się i nie potrafiąc okiełznać spazmów. Płakała cicho, jakby nie chcąc, żeby ktokolwiek ten płacz usłyszał. Lecz Adam siedział obok, słyszał i widział wszystko. Po krótkiej chwili wstał ze swojego krzesła, powoli przy niej przykucnął i mocno ją do siebie przytulił.
Komentarze