październik 6, 2019
FRAGMENT NR 88
OBECNIE
Wojciech Marczewski przyjechał na rozmowę z Elizą ostatecznie do stacji nPOLTV. Od progu się do niej uśmiechnął, uścisnął i pocałował jej dłoń, po czym usiadł z gracją na fotel naprzeciwko, który mu wskazała. Byli sami w sali konferencyjnej, którą zarezerwowała specjalnie na ten cel. Przygotowana wcześniej kawa czekała już na nich obojga, a obok filiżanek stał pysznie prezentujący się sernik, który kupiła, żeby rozładować nieco napiętą atmosferę. Wiedziała, że Wojciech Marczewski uwielbia ten rodzaj ciasta i po jednym konkretnych rozmiarów kawałku na pewno będzie w lepszym nastroju. Szybko okazało się jednak, że dobry nastrój towarzyszył Wojciechowi od samego początku i sernik wcale nie był mu potrzebny. To ona była zdenerwowana i przejęta, tak więc small talk przy kawie z ciastem bardziej pomógł jej, niż jemu.
– To co, Panie Wojciechu? Może porozmawiamy o tym, co się ostatnio wydarzyło? Za kilka dni mamy kolejne nagranie i najwyższa pora rozwiązać problem – zagadnęła, biorąc kolejny łyk i patrząc mu prosto w oczy znad filiżanki. W tym momencie po raz pierwszy ucieszyła się z tego wyzwania. Poczuła dreszczyk adrenaliny, a jej oczy rozbłysły. Wojciech to zauważył i nie spuszczał z niej oczu.
– Elizo, czy mogę z tobą szczery? – zapytał poważnym tonem, odstawiając swoją filiżankę i pochylając się ku niej.
– Będę wdzięczna, inaczej ta rozmowa nie ma sensu – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Rozbudził jej ciekawość, tym bardziej, że jego zachowanie i słowa w ogóle nie przypominały tego, o czym relacjonowała jej Marta.
– Tak naprawdę nie ma żadnego problemu. Oto cała tajemnica – czekał na jej reakcję.
– To dobra wiadomość, ale proszę o konkrety.
– Oczywiście weźmiemy udział w najbliższym nagraniu i oczywiście nie zrywamy kontraktu, bo pewnie takie informacje do pani dotarły, prawda?
– Zgadza się – czekała cierpliwie na dalsze wyjaśnienia, bo Marczewski był mistrzem w budowaniu napięcia. „W końcu to showman, ma to we krwi” – pomyślała.
– Celowo przekazałem Marcie takie informacje. I celowo też z takim ładunkiem emocjonalnym. Zagrałem, szczerze mówiąc. Wiedziałem, że ta wiadomość kompletnie wyprowadzi ją z równowagi i poczucia bezpieczeństwa, a nawet wyższości, w którym funkcjonuje od dawna. Nie darzę jej szacunkiem, delikatnie mówiąc i nie lubię patrzeć, jak traktuje albo raczej traktowała ciebie i innych ludzi, z którymi pracuje. Zawsze ci współczułem i rozmawiałem o tym z Adamem, ale sama wiesz, że on przestał mieć potem wpływ na cokolwiek. W każdym razie nalegałem na spotkanie z tobą, żeby ta jędza chociaż raz poczuła smak porażki i strachu o swój własny tyłek. Przepraszam, że jestem tak bezpośredni, ale mam nadzieję, że ta sytuacja da jej do myślenia i w końcu twoja szefowa doceni cię tak, jak na to zasługujesz – po tym monologu nalał sobie drugą porcję kawy, oparł się o krzesło i jak gdyby nigdy nic zaczął popijać łyk za łykiem, uśmiechając się do niej łagodnie.
– A co z panią Barbarą? – nie chciała dać po sobie poznać, że ją zaskoczył i przez cały czas starała się panować nad sobą, podczas gdy mówił. W rzeczywistości jego postawa były dla niej totalną nowością, ale zapamiętała jego słowa: „Zagrałem, szczerze mówiąc…”. Wobec niej też mógł grać.
– O nią proszę się nie martwić. Pofochuje się i przestanie. Nic jej nie dolega, ma końskie zdrowie, a na chimery lekarstwa nie ma. W weekend stawimy się oboje i nagramy wszystko jak należy – odpowiedział jeszcze bardziej z siebie zadowolony.
– To rzeczywiście dobra wiadomość. I cieszę się, że będziemy dalej razem pracować – siliła się na profesjonalny ton i w tej chwili mogła być z siebie dumna. Miała jednak wrażenie, że to nie wszystko, z czym przyszedł do niej pan prowadzący.
– Proszę tylko o jedno – zaczął dalej, zgodnie z jej przypuszczeniem – przekaż Marcie, że tylko dzięki tej rozmowie, rozmowie z tobą, zostajemy w programie. Sam zresztą też jej to z satysfakcją powiem. Niech myśli, że to ty nas przekonałaś, co notabene po dużej części jest prawdą, bo gdyby nie ty, Eliza, już dawno by mnie w tym programie nie było – spojrzał jej prosto w oczy i zamilkł.
– Nie bardzo rozumiem, panie Wojciechu. Przecież ja nic…
– Wystarczy to, że jesteś, uwierz mi. Masz zbawienny wpływ na wiele stresowych sytuacji w czasie realizacji tego programu. Masz niezwykły dar łagodzenia i przywracania harmonii. Nigdy go nie zatrać.
– To miłe, dziękuję – znowu ją zaskoczył, ale nie dała się zbić z pantałyku. – Mam jednak pytanie do pana i proszę o szczerą odpowiedź. Jak odniesie się pan do sytuacji z asystentką kostiumów? – zapytała wprost, patrząc mu prosto w oczy, nie dając się zwieść jego słodkim słówkom. To był jej podstawowy cel, który powtarzała sobie przed tym spotkaniem jak mantrę. Uśmiech Wojciecha zniknął na chwilę i oczy powędrowały w niewiadomym kierunku, ale aktor szybko wrócił do swojej poprzedniej pozy.
– Ach, to ma pani na myśli – celowo przeciągał odpowiedź. – Było tak, jak oficjalnie powiedziałem. Cieszę się, że ta dziewczyna już przy tej produkcji nie pracuje. Rozmawiałem z żoną wielokrotnie o dwuznaczności tej sytuacji i zrozumiała, że jestem niewinny – czuła, że nie był szczery i że to naprawdę była tylko oficjalna wersja wydarzeń.
– Ja w takim razie ze swojej strony proszę o to, aby taka dwuznaczna sytuacja już się więcej nie powtórzyła, panie Wojciechu, przynajmniej na planie tej produkcji. Bo jeśli będzie miał miejsce podobny wypadek, będziemy musieli się rozstać, a tego żadna ze stron nie chce, prawda? Czy mogę na pana liczyć? – cały czas patrzyła na niego z wyrazem, który mówił, że nie da się nabrać na jego sztuczki i nie wierzy w ani jedno słowo, jeśli chodzi o sytuację z tamtą dziewczyną. I chciała, żeby wiedział, że następnym razem poniesie konsekwencje takiej dwuznaczności, choć tym razem się mu upiekło. Mimo że była mu wdzięczna za troskę o relację z Martą, chciała postawić sprawę jasno – jeszcze raz pofolguje sobie na planie i wypada z gry, razem ze swoją żoną. Blefowała, bo tak naprawdę nie wiedziała, czy Marta tak łatwo zrezygnowałaby z udziału Marczewskich w programie, ale chciała utrzeć mu nosa. Wojciech mimowolnie skurczył się pod wpływem tej informacji, choć zdołał utrzymać uśmiech i oczy na swoim miejscu.
– Jasne, oczywiście. Będę unikał podobnych osób i sytuacji…
– Bardzo się cieszę – powiedziała stanowczo, nie dając mu dokończyć. – W takim razie do zobaczenia w sobotę rano, tak? Przepraszam, ale za chwilę mam kolejne spotkanie – podniosła się z krzesła i wyciągnęła do niego rękę.
– Tak jest, z wielką chęcią – odpowiedział na jej gest. Tuż przy drzwiach odwrócił się jeszcze i spojrzał na nią innym niż dotychczas wzrokiem. Pierwszy raz.
– A czy nie miałabyś ochoty spotkać się ze mną od czasu do czasu na kawę? Zupełnie poza pracą i tymi wszystkimi sprawami? – podobała mu się od pierwszego spotkania, ale zawsze odsuwał w myślach opcję uwiedzenia jej. Przed chwilą jednak pokazała mu swoje inne oblicze, które momentalnie wywołało w nim znajomą reakcję. Stała się dla niego wyzwaniem.
– Udam, że tego nie słyszałam, panie Wojciechu – rzuciła w odpowiedzi i odwróciła od niego wzrok, biorąc do ręki swój telefon.
Drzwi po jego wyjściu zatrzasnęły się cicho i delikatnie, tak jakby współodczuwały obecny stan ducha pana prowadzącego.
Komentarze