styczeń 11, 2020
FRAGMENT NR 115
2 LATA WCZEŚNIEJ
Poza kwestiami zmian w ustawieniach kadrów i oświetlenia, z inicjatywy Adama została omówiona pokrótce sprawa Marczewskich, a konkretnie ich awantura. Redaktorka, której scenariusz był realizowany w pierwszym odcinku, czyli w sobotę, zrelacjonowała ze szczegółami przebieg kłótni małżonków. Po niej włączył się do dyskusji Krzysztof, który doradził z własnego doświadczenia pracy z „tą dwójką”, że takie akcje są u nich na porządku dziennym. Mówił, że należy pozwolić Barbarze się wykrzyczeć, a kiedy największe emocje opadną, pomóc jej łagodnie zakończyć scenę, najlepiej uspokajając ją i odprowadzając do garderoby. Według reżysera Wojciech zazwyczaj przy tym obrządku milczy, z godnością znosząc obelgi żony, po czym chwilę po niej również udaje się do garderoby, gdzie ją przeprasza i na swój sposób stara się udobruchać. „Ten sam przebieg od lat” – zakończył swój wywód Krzysztof. Adam wysłuchał wszystkiego uważnie, po czym ciężko westchnął, zdając sobie sprawę, że niczego tu nie wskóra i poprosił obecnych o nieprzywiązywanie zbyt wielkiej uwagi do podobnych wypadków w przyszłości.
– Po prostu nie róbmy z tego następnym razem afery i skupmy się na swojej pracy. Przynajmniej udawajmy, że nas to nie interesuje, okej? – ostatnie słowa wypowiedział z uśmiechem, czym również zawtórowali mu pozostali. – Marta, a co robimy ze zwichniętą ręką uczestniczki? Jak to wytłumaczymy w programie?
– Proponuję wyciąć scenę ze ścianką wspinaczkową i w ogóle nie mówić o wypadku – zaczęła donośnym głosem Marta, nieco zaskoczona tym wywołaniem do tablicy.
– Zgoda, tylko że w późniejszej części programu na ręku jest opatrunek. Jak to wytłumaczymy?
– Pomyślałam o tym jeszcze w trakcie realizacji odcinka – odpowiedziała ewidentnie z siebie dumna. – Dlatego nagraliśmy zapowiedź Barbary, w której zapraszając do następnej konkurencji tłumaczy, że w czasie przerwy naszej uczestniczce przytrafił się drobny wypadek…
– A jeśli zdecydujemy nie usuwać sceny se ścianką? Ta zapowiedź będzie wtedy nieprawdziwa, bo każdy zobaczy wypadek podczas wspinaczki – przerwał jej delikatnie Adam.
– Dlatego na moje polecenie nagraliśmy dwie wersje tej zapowiedzi – gdyby mogła, eksplodowałaby z dumy. – Jedną ze wspomnianym komentarzem i drugą bez tego komentarza, w razie gdyby scena z wypadkiem pozostała w programie – dokończyła swój donośny wywód Marta. „Wygląda tak, jakby oczekiwała na oklaski” – pomyślała Eliza, przyznając jednocześnie, że po raz kolejny zawodowe doświadczenie Marty ratuje sytuację, a jeśli nie ratuje, to przynajmniej stwarza możliwość wyboru lepszej opcji.
– Dobra robota. Zastanowię się, jak to najlepiej rozwiązać i przed montażem odcinka będziesz miała moją decyzję – Adam profesjonalnym tonem zakończył wątek. – A co z publicznością? Macie jakiś pomysł, jak bardziej trzymać ich w ryzach, żeby się w trakcie nieplanowanych przerw tak bardzo nie rozchodzili, a potem po powrocie na swoje miejsca nie zasypiali? Bo takie przerwy będą się zdarzać w różnych fazach nagrania i na to musimy być przygotowani.
– Wprowadźmy zakaz oddalania się od hali, a jeśli to nie podziała, to spóźnialskich albo tych usypiających możemy przesadzać do ostatniego rzędu, żeby nie psuli kadru i żebyśmy nie musieli przez nich przerywać nagrania – zaproponował Krzysztof. – I nieważne, że będzie to któreś z rodziców lub rodzeństwa wygranej pary…
– Ale wnikliwy widz zorientuje się przecież, że na początku programu dany pan siedział z przodu, a teraz na jego miejscu siedzi ktoś inny, bo jego nagle nie ma – Adam wydawał się być zdziwiony tą propozycją doświadczonego reżysera.
– Daj mi najpierw dokończyć, drogi kolego – powiedział z lekkim wyrzutem i pewnością siebie Krzysztof. – To, co powiedziałem, proponuję zastosować w celu postraszenia. Czyli, jeśli gościu przeszkadza albo zasypia, to przesadzamy go w minutę na tyły, mówiąc, że nie będzie widoczny w kadrze, czyli dla niego oznacza to, że nie będzie go widać w telewizji. A dla tych wszystkich ludzi jest to bardzo ważne, dlatego ten argument zazwyczaj się sprawdza. Muszę mieć tylko twoje pozwolenie, żeby taką akcję zarządzić na planie.
– Okej, niech będzie. Już sobie wyobrażam twój ton, jak to mówisz – zaśmiał się Adam. – Sam czułbym się szybciutko postawiony do pionu.
Pozostali obecni zawtórowali szefowi śmiechem, ale Eliza słyszała go jakby przez mgłę. Do tej pory starała się maksymalnie skupić na tym, co działo się w studiu, ale dłużej już nie potrafiła. Jej myśli uciekły do Krupkowa i nie mogła ich już dłużej wstrzymywać. Musiała pozwolić im powędrować tam, gdzie sama pragnęła w tym momencie być, choć zdawała sobie sprawę, że byłoby to ponad jej siły. Zerknęła na telefon. Nie miała żadnych połączeń ani wiadomości. Jej najbliżsi byli teraz zapewne w drodze do kościoła na ostatnią pożegnalną mszę. Nie chciała wyobrażać sobie ani tej mszy, ani korowodu na cmentarz. Ani tym bardziej samego pogrzebu. Przez najbliższe kilka godzin chciała przestać myśleć, najlepiej przestać być. Wyłączyć się z życia i włączyć do niego z powrotem dopiero wtedy, jak będzie już po wszystkim. Wyszła na zewnątrz, nie zdając sobie sprawy, że jest odprowadzana wzrokiem przez Adama.
– Eliza, wszystko w porządku? To teraz, tak? – zapytał ją z troską, zaskakując swoją obecnością. Stał tuż obok, jakby gotowy na ratunek.
– Tak, już się zaczęło. Poradzę sobie, dziękuję – powiedziała i zaczęła iść wolno przed siebie.
– Poczekaj, nie mogę patrzeć, jak cierpisz… – chciał ewidentnie powiedzieć więcej, ale coś go powstrzymało. Raczej nie coś, a ktoś, bo w wyjściu z hali pojawiła się Marta. Ani Eliza, ani Adam nie zdawali sobie sprawy, że ona też odprowadzała wzrokiem ich oboje.
Komentarze