wrzesień 4, 2019
FRAGMENT NR 77
2 LATA WCZEŚNIEJ
– A jednak sobie poradziłaś, miła koleżanko. No no, szacunek wyrażam. A wręcz podziw – usłyszała Eliza tuż nad swoim uchem, kiedy stała przy wejściu do reżyserki, obserwując ostatnie przygotowania do startu próbnego nagrania. Nie musiała się nawet odwracać, od razu rozpoznała ohydny głos Lakowskiego, a po jej plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
– Jeśli potrzebujesz czegoś konkretnego w sensie zawodowym, to mów od razu. Jeśli nie, to spadaj – odpowiedziała, patrząc mu prosto w oczy i dziwiąc się w duchu swojej reakcji. Ale nie da się temu bydlakowi, obiecała to sobie, Danielowi i Dorocie.
– A cóż to za bojowe nastawienie? – udał, że nie rozumie, o co jej chodzi. – Ja tu grzecznie i miło przecież…
– I na pewno tylko w dobrych zamiarach – dokończyła za niego. – Nie dam się już nabrać i nie pozwolę się obrażać, miły kolego – ostatnie słowa wypowiedziała ze sztucznym uśmiechem, celowo je podkreślając.
– No ładnie się rozwijasz tutaj, nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz – powiedział, lustrując ją głodnym spojrzeniem z góry na dół i z powrotem.
– Tak, rzeczywiście, jestem z Elizy zadowolony – przerwał im nagle głos Adama, który ku jej uldze pojawił się znikąd i rzucił Lakowskiemu jednoznaczne spojrzenie, mówiące „nawet nie próbuj”.
– O, Adam…, a właśnie cię szukałem… – wydukał redaktor, przybierając w ciągu sekundy zupełnie inny wyraz twarzy. – Mówiłem Elizie, jak bardzo jestem pod wrażeniem jej postępów w pracy, po zaledwie trzech miesiącach w branży…
– Nie wątpię, bo sam też jestem pod wrażeniem. A dlaczego mnie szukałeś? – ton tego pytania wymagał konkretnej odpowiedzi.
– Yyyy… chciałem poprosić cię o kilka uwag do mojego scenariusza, który gramy jako jeden z pierwszych…
– To chyba mamy jeszcze czas i nie musimy robić tego akurat dzisiaj na próbie?
– Tak, oczywiście… Postaram się złapać cię w stacji na dniach… – Lakowski przyjął nagle pozę zbitego psa, a serce Elizy aż zatańczyło z dzikiej satysfakcji.
– I tak będzie najlepiej. A teraz pozwól, że cię opuścimy. Mamy do omówienia kilka ważnych spraw na teraz – po tych słowach Adam dosłownie odwrócił się do Lakowskiego plecami, dając mu do zrozumienia, że rozmowę uznaje za zakończoną.
Eliza stała przez czas ich dialogu w tym samym miejscu i celowo robiła takie wrażenie, jakby przeglądała swoje notatki. Starała się w ten sposób ukryć swoje uwielbienie dla Adama, zdając sobie sprawę, że wiele osób kręci się w ich pobliżu i co niektórzy mogą ich obserwować. Wszyscy przecież wiedzieli, że Adam jest producentem programu i szefem wszystkich tu obecnych. Trudno jej było się opanować i kontrolować to, co teraz czuła, ale wiedziała, że musi, bo od tego zależy jej przyszłość. A czuła wdzięczność, miłość, bezpieczeństwo i zaufanie. Tak w skrócie, bo gdyby zaczęła rozkładać tę sytuację na czynniki pierwsze, eksplodowałaby z nadmiaru pozytywnych uczuć, które wzbudzał w niej Adam. Po raz kolejny okazał się jej wybawcą, dobrą duszą i przyjacielem, który pojawia się wtedy, kiedy go potrzebuje. Kochała go całym sercem i jeśli do tej pory miała w tej kwestii jakiekolwiek wątpliwości, właśnie zostały ostatecznie rozwiane.
– Czy Jacek cię obraził albo wyrządził jakąś przykrość? – jego głos był teraz zupełnie inny niż jeszcze przed chwilą. Jego oczy też patrzyły zupełnie inaczej. Spojrzała w nie i dojrzała troskę. Tak jak wtedy w biurze, gdy opowiadała mu o manku i babci.
– Nie zdążył – nie chciała mówić o poprzednim razie, bo musiałaby powiedzieć, jak konkretnie przebiegła ich rozmowa, a potem musiałaby zapaść się pod ziemię.
– To się mu upiekło. Ale jeśli choć raz zdąży, to daj mi znać. Chcę o tym wiedzieć – powiedział to w taki sposób, że zapragnęła wtulić się w niego i poczuć, jak ją obejmuje.
– Będę pamiętać. Dziękuję – uśmiechnęła się lekko, tym razem uciekając od niego wzrokiem. Bała się, że dłużej nie wytrzyma i zaraz zrobi coś, czego pożałuje do końca swoich dni.
– Z tamtą sprawą wszystko w porządku? Mam nadzieję, że nie zaplątasz nią sobie więcej swojej mądrej głowy – teraz musiała na niego spojrzeć, prawie to na niej wymusił.
– Tak, w porządku. Za to też dziękuję – ostatnich jej słów mógł nie dosłyszeć, bo podszedł do niego reżyser, którego pierwsze słowa brzmiały „Adam, mamy problem…”.
Nie dane im było porozmawiać dłużej, ale tyle wystarczyło. Dalszej rozmowy w tym tonie Eliza by nie zniosła. Nie dałaby rady dłużej się kontrolować. „Muszę ochłonąć i to już!” – zakomenderowała sobie w myślach i ruszyła w stronę wyjścia z hali. Potrzebowała świeżego powietrza, natychmiast.
Komentarze