sierpień 25, 2019
FRAGMENT NR 73
2 LATA WCZEŚNIEJ
Przygotowaną przez Elizę kolację zjadły w ciszy, tak jakby już teraz przeżywały żałobę. Żadna z nich nie powiedziała już na temat babci ani słowa. Tak naprawdę nie było już o czym mówić, bo i tak nie mogły nic zrobić. Właśnie ta niemoc bolała Elizę najbardziej. Ta niemożność zrobienia czegokolwiek, co mogłoby choć w najmniejszym stopniu poprawić tę sytuację. Nie była w stanie pomóc ani babci, ani mamie, ani sobie. Musiała tkwić w tym życiowym pacie i dreptać w miejscu, czekając na najgorsze i nie wiedząc, kiedy ono nadejdzie.
– Dzięki za przekazanie paczki moim rodzicom – wyrwał ją z przemyśleń głos Doroty, która najwyraźniej chciała zmienić temat i atmosferę ich wspólnego wieczoru.
– Nie ma za co. Dałam ją mamie z prośbą, żeby im podrzuciła w wolnej chwili – odpowiedziała beznamiętnie, nadal będąc myślami w domu.
– Kupiłam im trochę smakołyków i napisałam długi list. Jak za dawnych dobrych czasów…
– Czy ty tęsknisz w ogóle jeszcze za Krupkowem i rodziną? – pytanie z ust Elizy padło nagle i szybko. Jak wyzwanie do pojedynku.
– Jasne, że tęsknię. Ale czemu tak dziwnie pytasz, bo nie kumam… – Dorota uzupełniła zawartość kieliszka. Eliza swojego nie tknęła.
– Bo mam wrażenie, że wsiąkłaś w życie tutaj tak bardzo, że już nie pamiętasz, jak jest tam, w domu. Jakbyś żyła w zupełnie innym świecie i według innych zasad. I wiem na pewno, że ja tak nie chcę – w tonie Elizy było słychać wyrzuty i pretensje. Była zła na przyjaciółkę, za całokształt i w końcu dała temu wyraz.
– Po pierwsze, gdy spędzisz tu już tyle czasu, ile ja, też wsiąkniesz, czy tego chcesz, czy nie, bo to dzieje się samoistnie. Po drugie, ja i moje życie nie mamy nic wspólnego z tym, że tęsknisz za domem, szczególnie w tak trudnej sytuacji. Po trzecie, współczuję ci bardzo, ale spuść z tonu, bo inaczej ten wieczór nie zakończy się dla nas miło – po tych słowach Dorota wstała od stołu i zaczęła sprzątać po kolacji.
– Przepraszam – Eliza odwróciła się w jej stronę i głęboko westchnęła. – Po prostu czasem przeraża mnie to, w jaki sposób tu żyjesz i to, że tak rzadko jeździsz do domu. Przeraża mnie też to, co dzieje się tu ze mną. Nie spodziewałam się takich akcji i niespodzianek. Nie wiem, co dalej robić…
– Kryzys nadszedłby prędzej czy później, Elizka. Takie przemyślenia są jak najbardziej normalne – Dorota zaczęła zmywać talerze. – Twoja decyzja była bardzo odważna i dziwiłabym się, gdybyś nie miała żadnych wątpliwości…
– Ale ja nie tylko mam wątpliwości. Ja czuję, że powinnam wrócić do domu…
– I co wtedy zamierzasz zrobić? Co powiesz rodzicom i ludziom w Krupkowie, którzy wyśmieją cię i będą wytykać palcami? Chociaż to akurat powinnaś mieć jak najbardziej w dupie. Dużo ważniejsze jest to, że sama będziesz za chwilę tego powrotu żałować. Ja też tęskniłam i przechodziłam różne fazy na początku, tak jak ty, mimo że nie miałam takiej sytuacji. Ty tak naprawdę jesteś teraz myślami w domu z wiadomych przyczyn, związanych z twoją babcią, bo gdyby wszystko było tam dobrze, borykałabyś się z normalną tęsknotą, nie na tyle mocną, by myśleć o powrocie. Owszem, rzeczywistość pracy w telewizji rozbiegła się trochę z tym, co tam sobie w swojej głowie uroiłaś, ale to nie powód, żeby po zaledwie trzech miesiącach wycofać się z czegoś, do czego przekonałaś siebie samą i twoich najbliższych… – Dorota miała ochotę powiedzieć jeszcze więcej, ale widziała, że to, co już powiedziała, wystarczyło.
– Tak, masz rację. Muszę się ogarnąć – Eliza siedziała ze spuszczoną głową, wyciągając zmechacone kawałki materiału ze swojej bluzki.
– No właśnie, brzmisz już lepiej. A teraz powiedz mi jeszcze raz wszystko o tym manku. Powiedziałaś Adamowi, że to Marta cię tak urządziła?
– Nie miałam odwagi… I nie wiedziałam, jak to powiedzieć, tym bardziej, że pewności nie mam…
– To jest więcej niż pewne, Elizka, rozumiesz? Takie manko, prawie trzy koła, nie zdarza się tak po prostu z niewiadomych przyczyn! Nie chcę się powtarzać, ale jeśli będziesz siedziała cicho, to niedługo zagrzejesz tu miejsca. Musisz mu to powiedzieć, rozumiesz? – Dorota prawie krzyczała.
– On chyba sam się domyślił, bo dał mi te pieniądze… – pod wpływem słów i tonu głosu Doroty przestała się kontrolować i nie dotrzymała słowa, które dała Adamowi. Od razu poczuła wyrzuty sumienia.
– Dał ci te pieniądze? W sensie Adam i w sensie trzy koła? Od siebie?… – Dorota ewidentnie potrzebowała chwili, żeby przetrawić tę informację. Milczenie Elizy odebrała jako potwierdzenie. – Ja pierdolę, o co tu chodzi, Elizka?
– Powiedział mi, że czuje się za mnie odpowiedzialny, bo wrzucił mnie na głęboką wodę i że wie o tym, że Marta też wypłacała zaliczki z firmowej gotówki – odpowiedziała na jednym wydechu.
– No tak, niegłupi gościu jednak – stwierdziła Dorota, ponownie zajmując miejsce przy stole. – Ale to mimo wszystko nie jest normalne, zdajesz sobie z tego sprawę? – zapytała, patrząc Elizie prosto w oczy.
– Z czego?
– Z tego, że on się w tobie kocha, dziewczyno – Dorota wypowiedziała te słowa dobitnie, z lekkim uśmiechem na ustach. – Adam Dralski ma do ciebie ewidentną słabość i to nie tylko dlatego, że wrzucił cię na głęboką wodę.
– To nieprawda… – Eliza próbowała zaprzeczyć, nie wierząc w słowa starszej przyjaciółki.
akapit] – Oj, prawda i to taka, że hej! I wiele mi wyjaśnia. Wspomnisz jeszcze kiedyś moje słowa. Przyjęłaś te pieniądze, mam nadzieję?
– Tak, ale…
– I bardzo dobrze. A ta suka o tym wie? Nie, no jasne, że nie wie – Dorota odpowiedziała sobie sama. – I nie może się dowiedzieć, choćby nie wiem co, bo pogrąży cię jeszcze tego samego dnia.
– Obiecałam Adamowi, że nikomu o tym nie powiem…
– I uznajmy, że nie powiedziałaś. Ja się nie liczę, bo zostaje to między nami i nie wyjdzie poza ściany tego mieszkania. Masz moje słowo. Ale uważaj, Elizka, na tego Dralskiego, bo takie akcje wcale nie są bezpieczne…
Komentarze