lipiec 29, 2019
FRAGMENT NR 63
2 LATA WCZEŚNIEJ
– Oj… Przepraszam, yyyy nie… chciałam wam… przeszkadzać – wydukała Marta pod wpływem szoku, gdy zastała w biurze zapłakaną Elizę i wpatrzonego w nią Adama.
– Nie przeszkadzasz, wchodź śmiało. Właśnie skończyliśmy – Adam pewnym ruchem ręki zaprosił ją do środka. Marta poruszała się tak, jakby ciężko jej było zrobić każdy następny krok. Wydała się Elizie komiczna, kiedy wgapiona w nią swoimi kocimi zielonymi oczami, w których widniał ogromny znak zapytania, przemieściła się w końcu do swojego biurka. Nie należała do ludzi, na których zatrzymywał się wzrok innych. Była wysoka, dobrze zbudowana, miała nieproporcjonalnie dużą głowę i dłonie. Jej rude włosy obcięte były na krótko, a wydęte usta dopełniały mało atrakcyjnej całości. Za najładniejsze Eliza uważała jej oczy, choć bardzo rzadko widziała ich dobrą i łagodną wersję. Przeważnie wionęły chłodem, żądzą dominacji i kontroli. Tak jak teraz, choć łatwo można było rozpoznać, że Marta się hamuje. Nie mogła przecież pozwolić sobie na wyrzuty w obecności Adama.
– Kochana, co się stało? – zapytała najłagodniejszym głosem, jaki jej podopieczna kiedykolwiek słyszała w jej wykonaniu. – Mogę ci jakoś pomóc?
– Eliza ma prywatne problemy, nie dotyczące pracy – odpowiedział pierwszy Adam. Nie był pewny, czy dziewczyna chce, aby Marta wiedziała, co się dzieje. Poza tym chciał w ten sposób przypomnieć Elizie, że nie może zdradzić, że powierzyła mu sekret związany z mankiem w kasie.
– Moja babcia ma raka i lekarze nie dają jej żadnych szans – Eliza po tych słowach zakryła twarz rękoma.
– O matko jedyna, bardzo ci współczuję. Biedna moja – Marta podeszła do Elizy i mocno ją do siebie przytuliła, a kiedy Adam odebrał dobijające się do niego od kilku minut połączenie i wyszedł na korytarz, momentalnie od niej odskoczyła. – Elsa, kurwa, co ty tu za cyrk odstawiasz? – syknęła, a jej zielone oczy świdrowały dziewczynę, jakby chciały wypalić dziurę na wskroś jej głowy. Eliza wstrzymała oddech i spojrzała na swoją nagle odmienioną szefową. Nie, nie odmienioną, jak najbardziej prawdziwą właśnie w tym momencie.
– Ale to prawda – zdołała tylko wypowiedzieć szeptem, przełykając łzy.
– Okej, ale żeby zaraz wszystkich brać na litość i zwierzać się Adamowi? Pojebało cię już całkiem? – Marta nie podnosiła głosu, bo słyszała zza drzwi głos Adama. Był za blisko, żeby mogła dać upust swojej złości.
– Nie biorę nikogo na litość. Po prostu zapytał mnie, co się dzieje i nie umiałam tego ukryć…
– Tak, kurwa, tak po prostu cię zapytał. Nie wierzę ci. Sama mu się wygadałaś! Tylko po chuj, ja się pytam? Jaki masz w tym cel? I dlaczego ja o tym pierwsza nie wiedziałam? – Marta obawiała się, że ta sytuacja mogła w oczach Adama sugerować, że źle prowadziła relację ze swoją podwładną. Sprawy ewidentnie wymknęły się spod jej kontroli. Dlaczego wczoraj nic nie zauważyła?
– Nie mam w tym żadnego celu. Odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą – odpowiedziała jej cicho Eliza. – Ty nie zapytałaś, a ja sama o takich sprawach nie opowiadam – „tym bardziej tobie” pomyślała, ale już na szczęście nie dodała.
– Dzień dobry, pierogi proszę – głos dostawcy rozległ się przy wejściu.
– Ja zapłacę i niestety muszę jechać do stacji, bo wypadło mi właśnie ważne spotkanie z guru. Zjedzcie sobie, dziewczyny, ze smakiem. Pa – Adam szybkim ruchem zwinął laptopa do torby, rozliczył się za lunch i cały czas prowadząc rozmowę przez telefon prawie wybiegł z biura. Guru, czyli sam szef całej stacji nPOLTV, nie mógł przecież czekać.
– To ty trzymasz wiecznie język za zębami i o niczym mnie nie informujesz – kontynuowała po jego wyjściu Marta, już się w ogóle nie hamując. – Uważasz, że nie powinnam wiedzieć o chorobie twojej babci? To jakaś jebana tajemnica, którą chowałaś przede mną? – była w furii, której teraz mogła w końcu dać ujście. – Jesteś jak pijawka! Wstrętna pijawka! Przyssałaś się do mnie i wyciągasz wszystkie informacje, nie dzieląc się żadnymi od siebie. Jesteś pasożytem, który wykorzystuje innych, w tym wypadku mnie. I powiem ci jedno – skoro jesteś taka mądra, to radź sobie z tym jebanym mankiem sama. Ja się od tego odcinam, rozumiesz? Skoro traktujesz mnie jak obcą i w taki sposób poniżasz w oczach Adama, to rób teraz, co chcesz, ale wszystko ma się zgadzać. A te pierogi żryj sobie sama i się udław – po tych słowach nastąpił z jej ręki cios w pudełka z pierogami, których zawartość rozproszyła się w różne kąty biura.
„Pomogę ci, tak jak obiecałem. Nikomu ani słowa” – tego smsa Eliza odczytała dopiero w toalecie, do której wybiegła z płaczem po ataku Marty.
Komentarze