lipiec 19, 2019
FRAGMENT NR 59
2 LATA WCZEŚNIEJ
Kiedy Eliza w końcu się uspokoiła, ramiona Adama zwolniły uścisk. Czuła się dosłownie o połowę lżejsza, mimo że nie powiedziała mu jeszcze ani słowa o tym, co ją trapi. Trzymała w ręku zużytą chusteczkę, którą najwyraźniej podał jej w międzyczasie. Jej zmęczone płaczem oczy spojrzały na niego, kiedy nadal był tak blisko niej. Wyrażały wdzięczność i miłość, ale modliła się w duchu, żeby on ujrzał w nich tylko tę pierwszą.
– Trochę lepiej? – zapytał, obejmując ją tym razem czułym spojrzeniem. Miała wrażenie, że powstrzymywał się, żeby znowu jej nie przytulić i żałowała, że to robi. A może było to jej kolejne złudzenie?… Mogła tak trwać w jego objęciach w nieskończoność. Jego silne ramiona i oddech, który słyszała tak blisko i wyraźnie, działały na nią kojąco i kołysały jej postrzępione nerwy. Być może tylko na chwilę, ale nie miało to żadnego znaczenia. Teraz było jej dobrze i zapragnęła powiedzieć mu prawdę. Tak jak niedawno jeszcze po swoim omdleniu pierwszego dnia, gdy się spotkali.
– Mam manko w kasie, Adam. Prawie trzy tysiące – powiedziała na jednym oddechu, patrząc mu prosto w oczy.
– Okej, przyjąłem do wiadomości – odpowiedział powoli i spokojnie. – Ale to chyba nie tylko twoje manko, z tego, co zdążyłem się zorientować. Wiem, że Marta też robiła rozliczenia, sama mi nawet o tym opowiadała – dodał prawie tak delikatnym tonem, jakby tłumaczył coś małej dziewczynce.
– Tak, robiła rozliczenia, ale to ja jestem odpowiedzialna za firmową gotówkę i to ja muszę pokryć ten brak, jeśli nie znajdę błędu – jej głos się załamał, gdy ponownie zdała sobie sprawę, że ten scenariusz może się urzeczywistnić.
– Sprawdzałaś już faktury? Marta ci w tym pomagała?
– Tak, część, ale bez skutku. Dziś wieczorem przejrzę resztę, choć straciłam nadzieję, że coś znajdę – teraz łzy ponownie pociekły po jej zapłakanej twarzy. Adam podał jej drugą chusteczkę z biurka.
– Rozumiem, że Marta zostawiła cię z tym samą, choć mi tego wprost nie mówisz – nie spojrzała na niego. Nie chciała skarżyć się na Martę, choć miała ku temu wszelkie powody, nie tylko dotyczące sytuacji z rozliczeniem. – Nie płacz, proszę. Jeśli błąd się nie znajdzie, załatwię pieniądze na pokrycie tego braku. Na pewno nie będziesz musiała wykładać na to z własnej kieszeni. Nie pozwolę na to – powiedział to tak, że mimowolnie na niego spojrzała. Teraz już na pewno widział w jej oczach więcej niż tylko wdzięczność. Była tego pewna.
– Ale jak… – chciała zapytać, czy oferuje jej pomoc w postaci własnych pieniędzy i czy pozwoli jej pokryć chociaż część kosztu, ale przerwał jej, chcąc uciąć jej zmartwienia.
– Nie martw się już o nic, dobrze? Załatwię to, jak tylko dasz mi jutro znać, co z pozostałymi fakturami. Proszę cię tylko o jedno – to musi zostać między nami. Nikt nie będzie się mógł o tym dowiedzieć. Nawet, a właściwie przede wszystkim Marta. Okej? – podniósł się powoli i usiadł na swoje krzesło, cały czas na nią patrząc. Eliza przytaknęła i odwzajemniła spojrzenie. – Czy coś cię jeszcze martwi, moja droga? Możesz mi o wszystkim powiedzieć. Pomogę, jak tylko będę mógł – ciężko jej było spokojnie znosić spojrzenie jego ciemnych, czułych oczu, wpatrzonych w nią tak, jakby była najcenniejszą osobą na świecie. Przeszło jej przez myśl, że w tych emocjach być może wyolbrzymia każdy jego gest, ale nie mogła nic na to poradzić. Tak to teraz odczuwała i koniec. Później przemyśli wszystko na spokojnie, a na razie chciała delektować się jego obecnością i uwagą, mimo że na jej sercu ciążyło kilka poważnych trosk, a manko było tylko jedną z nich. – To jak będzie? Poopowiadasz mi jeszcze o czymś? – Adam pochylił się w jej kierunku, uśmiechnął się łagodnie i czekał na ciąg dalszy. Jego postawa wyrażała gotowość wsparcia, cokolwiek miało to znaczyć.
– Moja babcia umiera… – szepnęła prawie do siebie i zamknęła oczy, w których zebrały się już kolejne łzy, a on przysunął się do niej szybko i ujął jej dłoń w swoje ręce, zaskoczony tą wiadomością dużo bardziej niż informacją o manku w kasie.
– Bardzo mi przykro – tyle zdążył powiedzieć, zanim ich wzrok nie powędrował w kierunku drzwi, w których stanęła właśnie Marta.
Komentarze