czerwiec 18, 2019
FRAGMENT NR 47
OBECNIE
Eliza i Mateusz przez dłuższą chwilę jedli w milczeniu. Żadne z nich już nie pamiętało, kiedy ostatni raz byli razem na kolacji w restauracji. Tak dużo działo się ostatnio w ich związku. Nie mieli sił, żeby o niego dbać albo się po prostu poddali, każde z nich na swój własny sposób… Pamiętali tylko nieliczne momenty, w których czuli się naprawdę parą. Taką normalną, z randkami, sprzeczkami i wspólnymi planami. Momenty, w których nikt im nie przeszkadzał i nie przerywał tej normalności. Tak, były takie chwile, ale tylko na początku ich znajomości. Potem zawsze psuła je ona. Była żona Mateusza.
Na dzisiejszy wieczór wybrali jeden z lokali w centrum miasta, o którym oboje z niezależnych źródeł słyszeli tylko pochlebne opinie. Uwielbiana przez nich włoska kuchnia zawsze była dobry wyborem, a nowe kameralne miejsce tworzyło idealne tło na omówienie nowego etapu ich związku. Bo taką podjęli decyzję – że ich związek nadal będzie trwał. Tej nocy, kiedy Mateusz po długiej rozłące przyjechał do mieszkania Elizy, postanowili dać sobie ostatnią szansę. Przed tym spędzili oczywiście kilka namiętnych godzin w jej sypialni, a seks na zgodę jak zwykle scalił ich poranione myśli w jedną wspólną o ciągu dalszym. Tym razem jednak było inaczej – lepiej i intensywniej… Czuli to oboje, choć nie potrafili sobie wytłumaczyć, dlaczego.
Gdy odświętnie ubrani zasiedli przy stoliku dla dwojga nieco na uboczu restauracji, czuli się tak, jakby dopiero zaczynali się spotykać, a ta kolacja była jedną z pierwszych randek. Mateusz częściej niż zwykle patrzył na Elizę czułym wzrokiem i brał ją delikatnie za rękę, a ona drżała w środku i mówiła do niego nieco przyciszonym głosem. Celebrowali ten ważny moment, który otwierał przed nimi nowy rozdział. On w białej koszuli i nowej marynarce, ona w czarnej, krótkiej, podkreślającej figurę sukience. Oboje odczuwali powagę tej chwili i marzyli, by trwała jak najdłużej. Jedzenie było przepyszne, a wino, które zamówili, idealnie podkreślało tak znajome, a jednak inaczej dziś odbierane przez nich smaki. Byli tu i teraz, tylko we dwoje. Telefony zostały w domu, a wraz z nimi ryzyko, że ich wspólna chwila znowu zostanie przerwana. Na to tym razem nie mogli sobie pozwolić.
– Zamieszkajmy razem – powiedział spokojnym tonem Mateusz, gdy kelner zabrał ich puste talerze. Patrzył Elizie prosto w oczy, głaszcząc delikatnie jej dłoń. Jego spojrzenie wyrażało nadzieję w najczystszej postaci. Wyglądał jak dziecko, które za chwilę usłyszy, czy było wystarczająco grzeczne, żeby dostać swój długo wyczekiwany prezent.
– Mateusz… – westchnęła ciężko i spuściła wzrok. Poczuła, jak czar wieczoru powoli mętnieje. A tak bardzo chciała nacieszyć się tą chwilą. – To bardzo ważny krok. Nie spodziewałam się takiej propozycji…
– Nie jesteś jeszcze gotowa? – zapytał, całując jej dłoń. – Jeśli nie, to jeszcze poczekam. Chcę być bliżej ciebie i udowodnić ci, że jesteś dla mnie bardzo ważna, ale jeśli masz obawy, to wrócimy do tego za jakiś czas – jego spojrzenie czekało na jej dalsze słowa.
– Kocham cię, Mateusz i mam nadzieję, że to czujesz, ale tak, mam obawy. I wiesz, że mam prawo je mieć – tym razem patrzyła mu prosto w oczy. – Nowy etap niech będzie powrotem do naszych początków. Częstszych randek na mieście, czekania na siebie, cieszenia się wspólnymi chwilami bez echa przeszłości, starania się na nowo. Nie przechodźmy od razu do fazy wspólnego domu, tak, jakbyśmy mieli solidną bazę i teraz należy zrobić kolejny krok. My tak naprawdę musimy zrobić krok wstecz. Przez to wszystko, co już zaszło – tłumaczyła spokojnym i nadal przyciszonym głosem, nie chcąc ranić jego uczuć.
– Chyba rozumiem… – powiedział i spuścił głowę.
– Mateusz, spójrz na mnie – teraz ona czekała, aż ich oczy ponownie się spotkają. – Kocham cię i tak samo jak ty chcę walczyć o nasz związek. Wspólny dom nie ucieknie i mam nadzieję, że niedługo oboje będziemy go chcieli. Póki co cieszmy się tym, że odetchniemy, że Paulina obiecała odpuścić, że w końcu zrozumiała, jak niszczy ci życie. Mam tylko nadzieję, że nie zmieni już zdania i zrobi tak, jak ci powiedziała.
– Nie zmieni. Wcześniej tylko raz widziałem ją taką skruszoną, na naszej rozprawie rozwodowej. Mówiłem ci już, że poprosiła nawet, żebym cię w jej imieniu przeprosił. To była długa i poważna rozmowa. Nie sądzę, żeby zmieniła zdanie. To dla mnie ogromna ulga i dlatego pomyślałem, że to dobry moment, żebyśmy razem zamieszkali – było jej go szkoda, ale nie chciała jeszcze wspólnego domu. Była tego pewna.
– Okej, dajmy jej szansę. Ale zanim się do mnie przeprowadzisz, pobądźmy znowu parą, taką jak kiedyś. Dobrze? – w odpowiedzi na jej pytanie kelner postawił na ich stole dwie porcje tiramisu. Deser wyglądał obłędnie, a jego typowo włoski smak rozluźnił atmosferę między nimi.
Po powrocie do mieszkania Eliza za wszelką cenę chciała pokazać ukochanemu, że jej odmowa nie ma nic wspólnego z jej uczuciami do niego. Czule go całując, ściągała kolejne części jego garderoby. On zresztą nie pozostawał jej dłużny i także ją powoli rozbierał. Ich namiętność trwała jednak tej nocy krócej niż zwykle i Eliza czuła, że mimo wszystko rozczarowała swojego ukochanego…
Komentarze