czerwiec 14, 2019
FRAGMENT NR 45
2 LATA WCZEŚNIEJ
– I jak ci tam w tej stolicy? Masz już dość czy jeszcze będziesz na siłę wszystkim pokazywać, że dasz radę? – tymi słowami powitał ojciec Elizę następnego ranka w domu, kiedy razem z mamą przygotowywała śniadanie. To było bardzo późne śniadanie, bo mama obudziła ją dopiero przed 10.00. Kobieta zdawała sobie sprawę, jak bardzo jej córka jest przemęczona i pozwoliła się jej wyspać.
– Dzień dobry, tato – Eliza postanowiła nie odpowiadać na zaczepkę i zaczęła nakrywać do stołu.
– Języka ci jakoś w gębie brakuje po tej Warszawie, widzę. I dobrze, może w końcu trochę oprzytomniejesz, bo zawsze paplałaś jak najęta bez powodu – mężczyzna zaśmiał się sam do siebie. – Dla mnie talerza nie trzeba, bo ja już zjadłem. Nie będę przecież czekał aż Warszawianka raczy się obudzić. Kawę tylko mi dajcie i idę przed telewizor.
Eliza poczuła piekące w oczach łzy. Nie takiego spotkania z ojcem się spodziewała. Mimo oschłego pożegnania przed wyjazdem do Warszawy i braku kontaktu przez ostatnie trzy miesiące miała nadzieję na przynajmniej wspólne śniadanie, skoro nie czekał na nią poprzedniego wieczora. Liczyła się z docinkami, bo taki już był, szczególnie, gdy coś nie szło po jego myśli, ale nie spodziewała się ignorancji i wrogości podczas pierwszej wizyty w domu po tak długiej przerwie. Spojrzała na matkę pytającym wzrokiem.
– Dziecko, daj mu trochę czasu. On nie potrafi pogodzić się z tym, że wyjechałaś. Tęskni za tobą na swój własny sposób – kobieta próbowała tłumaczyć zachowanie męża, choć żal ściskał jej serce, gdy patrzyła w oczy córki. – Niedługo mu przejdzie, zobaczysz. Ponarzeka, ponarzeka i przestanie. Wiesz, jemu ciebie brakuje i to jest jego sposób, żeby to wyrazić. Głupie to, ale tak jest.
– Ale ty go musisz kochać, mamuś. Bronisz go od zawsze, odkąd pamiętam – Eliza wytarła oczy i zajęła miejsce przy stole. – Ale ja wiem, jaki on jest i wiem, że skoro nie przeszło mu do tej pory, to długo jeszcze nie przejdzie. Zalazłam mu za skórę i teraz muszę to odpokutować. On tak ma i nawet ty nic na to nie poradzisz.
– Miałam nadzieję, że mu przejdzie, jak cię dziś zobaczy. Ale jest bardziej zatwardziały niż myślałam. Na starość robi się coraz gorszy – kobieta wyraźnie posmutniała i ciężko westchnęła. Podsunęła córce talerz z zachęcająco pachnącą jajecznicą na bekonie.
– Ja też miałam nadzieję, że będzie miło, a przynajmniej normalnie… Ale trudno, muszę to wziąć na klatę – Eliza chciała szybko się pozbierać i nie myśleć za dużo o ojcu. W zastanej sytuacji dwa najbliższe dni postanowiła poświęcić reszcie rodziny. – Czyli śniadanie zjemy tylko z Igorem i babcią, tak?
– Igor wyszedł już z domu i wróci dopiero na obiad. Koledzy po niego zadzwonili. A babcia nie może przyjść – kobieta odpowiedziała jeszcze smutniejszym tonem.
– Jak to nie może przyjść? Zaraz po nią pobiegnę i sama przyprowadzę – Eliza już chciała ruszyć do drzwi. Nie wyobrażała sobie tego poranka bez jednej z dwóch najważniejszych kobiet w swoim życiu.
– Nie może przyjść, bo leży w szpitalu, Elizuś. Babcia jest ciężko chora… – tym razem łzy pociekły z tych starszych i bardziej zmęczonych życiem oczu.
Komentarze