maj 26, 2019
FRAGMENT NR 37
2 LATA WCZEŚNIEJ
– Co za szuja – podsumowała Dorota, kiedy Eliza wieczorem zrelacjonowała jej rozmowę z Lakowskim. Siedziały przy stole z talerzem pełnym kanapek, butelką białego Carlo Rossi i pudełkiem chusteczek higienicznych, z którego Eliza co rusz podbierała jego zawartość. Płakała już od godziny, odkąd tylko pojawiła się w domu. W pracy po pierwszych łzach w toalecie trzymała się całkiem nieźle. Nikt niczego po niej nie poznał, mimo że była totalnie roztrzęsiona. Jednak po przekroczeniu progu mieszkania rozpłakała się na dobre.
– Dorota, a jeśli oni wszyscy myślą tak samo jak on i dlatego nikt nigdy o tym przy mnie nie mówi? Przecież oni wiedzą, że ja tam padłam i że Adam mnie mimo wszystko zatrudnił… – zadręczała się, popadając w jeszcze większą rozpacz. – Jestem dla nich zwykłą dziwką, której zachciało się pracować w telewizji.
– Elizka, nie dramatyzuj, ja cię proszę – Dorota próbowała zapanować nad przyjaciółką. – To że ten redaktorzyna jest zboczonym chamem nie znaczy, że cała reszta zespołu też taka jest. Nie sądzę, żeby znając cię już dwa miesiące i widząc, jak się zachowujesz, a przede wszystkim jak harujesz, wychodzili z założenia, że masz tę robotę przez łóżko. Możliwe, że myśleli tak na samym początku, ale na pewno nie teraz. Uwierz mi, wiem, co mówię, bo różne już przypadki spotkałam i sama bywałam nieraz mocno zaskoczona, jak pozory mogą mylić.
– Pocieszasz mnie tylko, a tak naprawdę sama wiesz najlepiej, jak to wygląda w oczach innych – Eliza wzięła kolejną chusteczkę i wydmuchała głośno nos. Sięgnęła nawet po wino. O kanapkach nie było mowy, nie mogła nic przełknąć
– Posłuchaj mnie, Eliza. Fakt, jesteś piękną młodą dziewczyną. Wysoką, szczupłą, zgrabną, atrakcyjną. No, ja bym popracowała nad pewnymi szczegółami, ale to z czasem. Mam kilka pomysłów dla ciebie… Ale do rzeczy. To, że tak wyglądasz, nie znaczy, że jedyną opcją dostania takiej pracy w twoim przypadku jest przespanie się z przyszłym szefem. Sytuacja wygląda co prawda stereotypowo, ale to ty wiesz najlepiej, jaka jest prawda. I tego powinnaś się trzymać – Dorota starała się na różne sposoby pomóc Elizie, ale póki co nie miała siły przebicia.
– Wiesz co, tak jak o tym teraz myślę, to mi nawet głupio z tą prawdą. W sensie, że dostałam tę pracę tylko dlatego, że zemdlałam na rozmowie kwalifikacyjnej… – dziewczyna ponownie się rozpłakała i schowała głowę w kolanach. Siedziała w pozycji embrionalnej na niewygodnym krześle, ale w tym momencie nie miało to dla niej żadnego znaczenia. Bardziej niewygodne były dla niej jej własne myśli i słowa Jacka, które usłyszała kilka godzin wcześniej i które z uporem maniaka co chwilę na nowo rozbrzmiewały w jej głowie.
– Matko jedyna, a cóż to za nowatorski wniosek? – Dorota nalała sobie drugi kieliszek wina i w międzyczasie z apetytem wcinała kanapki. – Dziewczyno, nie dostałaś tej roboty za to, że zemdlałaś, tylko za to, co stało się potem. Przekonałaś Dralskiego do siebie, bo stres odpuścił i byłaś po prostu sobą. Dzięki całej tej sytuacji zobaczył w tobie potencjał i dał ci mega szansę. I tu ukłon do niego za odwagę, ale to ty tak na niego wpłynęłaś – Eliza podniosła głowę i chyba pierwszy raz naprawdę zaczęła słuchać Doroty. – Wszystko odbyło się jak najbardziej poprawnie. Dobre cv, zaproszenie na rozmowę, indywidualny termin spotkania tak jak w przypadku innych kandydatów. Utrata przytomności nie była może poprawna, że tak powiem, ale kto wie, może inaczej nie dostałabyś tej pracy. Może zadaliby ci tak trudne pytania, że ciężko byłoby ci zrobić odpowiednio dobre wrażenie – Dorota starała się ostrożnie dobierać słowa, żeby nie urazić przyjaciółki. – Być może w oczach innego producenta byłabyś po całej tej akcji skreślona. Być może przy innym producencie zachowywałabyś się inaczej, bo po wizycie pogotowia nadal byłabyś zestresowana. Nieważne. To miał być Dralski, a ty miałaś dostać tę robotę. Myślę, że on ani razu nie pożałował swojej decyzji. Zapieprzasz za dwóch, szybko się uczysz, wykonujesz coraz trudniejsze zadania i robisz to wszystko, mając u boku kawał suki, która traktuje cię jak gówno. Już wyraźniejszego sygnału, że naprawdę zależy ci na tej robocie nie jesteś w stanie wysyłać. On to widzi, uwierz mi. I przede wszystkim inni też to widzą. Laska, która dostałaby tę robotę przez danie dupy, nie wytrzymałaby tam nawet tygodnia. Szacun, Elizka – dokończyła swój wywód Dorota, po czym, zadowolona z siebie, popiła swój słowotok połową zawartości kieliszka.
Eliza nieco uspokoiła się po tych słowach, a przede wszystkim przestała płakać. Właśnie za to ceniła Dorotę. Naprawdę była dla niej jak starsza siostra, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Umiała postawić ją do pionu, zmotywować, powiedzieć prosto w twarz, jak jest. Było tak odkąd pamiętała, a teraz potrzebowała tej relacji bardziej niż kiedykolwiek. Nie zgadzała się ze wszystkim, co robiła czy mówiła jej bardziej doświadczona przyjaciółka, ale potrzebowała jej i była wdzięczna losowi, że ją ma, szczególnie w tej wielkiej i bezdusznej Warszawie.
– A może powinnam z kimś o tym porozmawiać i wyjaśnić? – zapytała po chwili namysłu, zbierając mokre od łez chusteczki na jedną kupkę.
– Z kim ty chcesz i co, przepraszam cię bardzo, wyjaśniać? – zapytała z pełną buzią zszokowana Dorota. – Tu nie ma czego wyjaśniać, prawda broni się sama. Poza tym kto niby miałby od ciebie te wyjaśnienia usłyszeć?
– W sumie sama nie wiem… – Eliza czuła się totalnie zagubiona.
– Dralski? Przecież on wie, jak było i tematu nie ma – kontynuowała Dorota. – Ten nędzny redaktor zboczeniec? Z nim w ogóle nie powinnaś więcej o tym gadać, bo tylko utwierdzisz go w jego chorym przekonaniu. A jeśli będzie znowu próbował cię sprowokować, ostentacyjnie go olej. Przy Marcie też na pewno nie poruszaj tego tematu, bo ona przychylna ci nie jest. Wyczuwam nawet jakąś dziwną zawiść i konkurencję. Laska jest zakompleksiona co najmniej po same uszy i ciężko znosi twoje towarzystwo w pracy. Wiem, że się powtarzam, ale uważaj na nią. Rób swoje, dawaj z siebie wszystko i unikaj tematów niesłużbowych.
Dorota znała Martę z opowieści Elizy. Była doświadczona w pracy z ludźmi i przeczuwała, że współpraca tego duetu może się źle skończyć dla jej młodszej przyjaciółki. Póki co nie chciała jednak niepokoić Elizy. Na razie uważnie słuchała, wyciągała swoje wnioski i dyskretnie robiła rekonesans wśród ludzi w stacji. Marta miała opinię bardzo kompetentnej i ogarniętej producentki, która jak brzytwa cięła wszystko i wszystkich w jakikolwiek sposób zagrażających jej karierze. Eliza nie była jeszcze na tym etapie, było na to dużo za wcześnie. Ale za jakiś czas będzie, w to Dorota nie wątpiła. I wiedziała, że musi coś zrobić, żeby dziewczyna nie została postawiona przed faktem nagłej utraty swojej ciężko wypracowanej pozycji, a w najgorszym razie pracy w stacji w ogóle. Tacy ludzie jak Marta mieli swoje, tylko im znane, przebiegłe sposoby na pozbywanie się zagrożeń w białych rękawiczkach. Nie mogła do tego dopuścić. Ale póki co miała czas, żeby ułożyć plan działania i interweniować. Oczywiście bez wiedzy Elizy, która tymczasem w milczeniu uprzątnęła kuchenny stół i zaczęła ścielić kanapę. Tego wieczora po winie puste były oba kieliszki.
Komentarze