luty 20, 2020
FRAGMENT NR 125
2 LATA WCZEŚNIEJ
Dorota była konkretnie wstawiona, jednak jej stan nie przeszkadzał jej w ocenie sytuacji.
– Czy któreś z Was powie mi do chuja, o co tutaj chodzi? – powtórzyła pytanie, gdy Eliza robiła coś w swoim telefonie, a Dawid zaczął powoli się wycofywać w kierunku mieszkania. – Elizka, co się między wami dzieje? Czy mój brat chciał cię skrzywdzić? – jej twarz wykrzywiła się w takim grymasie, że w normalnej sytuacji ten widok Elizę by rozśmieszył.
– Daniel, przepraszam, że cię budzę. Jestem w potrzebie. Czy mogę do ciebie przyjechać? – rozległ się nagle na klatce jej roztrzęsiony głos. – Dorota, wyjaśnię ci wszystko przy najbliższej okazji – zwróciła się nagle do przyjaciółki. – Teraz nie jestem w stanie. Wrócę do mieszkania po kilka rzeczy i przenocuję dziś u Daniela…
– Czy Dawid chciał cię skrzywdzić, Elizka? – pytanie tym razem zostało prawie przeliterowane.
– Nie wiem…
– A czy między wami coś jest? Bo od początku dziwnie się zachowujecie… – po tych słowach echem odbiła się głośna czkawka, która właśnie zaatakowała Dorotę, a kilka sekund później otworzyły się jedne z drzwi, z których wysunęła się pokryta wałkami do włosów głowa jakiejś kobiety, aby po jeszcze krótszej chwili szybko się znowu schować.
– To długa historia, ale obiecuję, że w końcu ci ją opowiem – obie weszły właśnie do mieszkania. Eliza szybkimi ruchami spakowała kilka drobiazgów i ubrała kurtkę.
– To może mój szanowny braciszek w końcu zabierze głos? Co chciałeś jej zrobić, łajdaku? Przyznasz się sam czy mam wezwać policję? – Dorota podeszła do brata, który siedział przy stole i spojrzała mu prosto w twarz, delikatnie się chwiejąc. – Po co tu przyjechałeś, powiesz mi w końcu? Po co znowu pojawiłeś się w moim życiu? – teraz już krzyczała. – Cała ta farsa z załatwianiem roboty to po to, żebyś mógł nękać Elizkę? Co się urodziło w tej twojej chorej głowie, człowieku? Pod moim dachem w nocy atakujesz niewinną dziewczynę i myślisz, że jutro tak po prostu wrócisz do swojego zasranego Krakowa? Nie! Będziesz tu teraz siedział tak długo, dopóki nie powiesz mi prawdy. Po wyjściu Elizy zamykam drzwi na klucz i nie wyjdziemy stąd oboje, dopóki mi wszystkiego nie wytłumaczysz.
– Tak, już schodzę – głos Elizy przerwał wywód Doroty. Na dole czekał na nią Daniel, który sam zaoferował się, że po nią przyjedzie, mimo że był środek nocy. A może właśnie dlatego. – Do jutra, Dorota – powiedziała szybko i wyszła.
Dawid ciągle milczał, patrząc w okno. Nie dał się sprowokować siostrze i nawet mrugnięciem oka nie zareagował na słowa Elizy. Siedział prawie nieruchomo, jak posąg i tylko drżenie dolnej szczęki było jedynym dowodem na to, że w środku rozgrywa się wewnętrzna walka.
– Ja też wychodzę – zerwał się nagle i rzucił tonem nie znoszącym sprzeciwu.
– Ani mi się waż stąd ruszyć, bo od razu dzwonię do rodziców i na policję – Dorota zaszła mu drogę, ale ją odepchnął.
– I co im powiesz, co? – teraz on warczał na siostrę. – Myślisz, że uwierzą pijaczce? Przecież ty ledwo trzymasz się na nogach! Nie mówiąc już o tym, że wyglądasz jak kupa gówna! To ja zadzwonię do rodziców i opowiem im, jak tu sobie dobrze żyjesz, więc mi nie groź i zejdź z drogi!
Po chwili w mieszkaniu rozległo się trzaśnięcie drzwi i głośny szloch Doroty.
Komentarze