luty 7, 2020
FRAGMENT NR 122
2 LATA WCZEŚNIEJ
Zaczęło się od kawy o 7.00 rano, a skończyło… na alkoholu i szpitalu o 22.00. A dokładnie na połączeniu za dużej dawki alkoholu z lekami przez ojca uczestniczki, która zwyciężyła sobotni odcinek „Rajskiego wesela” i została panną młodą. Starszy pan tak bardzo przeżył zwycięstwo, a co za tym idzie, rychły ślub córki, że potajemnie wsparł się przygotowanym wcześniej trunkiem własnej roboty. Kiedy jednak podczas ceremonii ślubnej w studio padł jak długi, zamarli wszyscy, łącznie z operatorami i ich znieruchomiałymi nagle kamerami. Obecny na planie ratownik podjął akcję zgodnie ze swoim przeznaczeniem i ocucił pana tatę, choć o podniesieniu go z podłogi nie było mowy. O wznowieniu nagrania i kontynuowaniu ślubu również. Wezwane pogotowie pojawiło się po upływie pół godziny i dopiero, gdy pacjent został zabrany do szpitala, ogólne poruszenie nieco się uspokoiło i reżyser wezwał wszystkich do powrotu na swoje miejsca. Nie wziął jednak pod uwagę faktu, że rozemocjonowana panna młoda odmówi uczestnictwa w swoim własnym ślubie ze względu na stan i brak obecności ojca, która – jak się wyraziła – jest jej do zawarcia związku małżeńskiego niezbędna. Na nic zdały się prośby i przekonywania, które potrwały kolejne pół godziny. Zadziałał dopiero paragraf kontraktu przewidujący zakończenie każdego odcinka programu ślubem wygranej pary, niezależnie od okoliczności związanych z rodziną, konkurencją czy wydarzeniami na planie. Kara za złamanie umowy była niebotycznie wysoka, więc panna młoda z nieustającymi łzami w oczach w końcu powiedziała sakramentalne „tak”.
Ten wypadek poruszył wszystkich obecnych na planie i Eliza współczuła tej młodej kobiecie, jednak prawa programu były nienaruszalne i ślub musiał się odbyć. Stan pacjenta był ustabilizowany i obaw o jego życie nie było, mimo to sposób, w jaki reżyser wymusił dalszą realizację, czyli w tym wypadku jeden z najważniejszych momentów w życiu tej kobiety, był dla niej znakiem na to, jak brutalna potrafiła być telewizja. Ten jej wymarzony świat okazywał się coraz bardziej ją rozczarowywać. Pokazywać, gdzie jej miejsce, zadawać niewygodne pytania, porównywać do innych i śmiać się w oczy, pytając: „Czy ty aby na pewno tu pasujesz, Elizka?”
Kiedy wróciła do mieszkania, był kwadrans po 1.00 w nocy. Przez to wszystko jej dzień pracy niemiłosiernie się wydłużył i mogła zapomnieć o zakupach świątecznych. Ale dzięki temu mogła też zapomnieć o spotkaniu z Dawidem, a raczej on mógł zapomnieć o spotkaniu z nią. Tym bardziej, że następnego dnia miała stawić się na planie o 6.30, czyli za kilka godzin.
Otworzyła drzwi tak cicho, jak tylko potrafiła. Prawie bezszelestnie ściągnęła kurtkę i buty. Weszła po ciemku do łazienki, w której celowo wcześniej zostawiła piżamę. Chciała się jak najszybciej przebrać i położyć obok Doroty na kanapie, pamiętając, żeby ostrożnie się poruszać, bo na podłodze leżał przecież materac, a na nim śpiący Dawid…
– Zrobiłaś wszystko, żeby mnie dzisiaj uniknąć, prawda? – aż zadrżała, słysząc w ciemności jego głos. Znieruchomiała, wręcz zamarła, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. W tym momencie pomyślała tylko o jednym – że nie zadzwoniła do Doroty, żeby się upewnić, że wróciła ze spotkania. Wyszła z założenia, że o tej porze na pewno jest już w domu i śpi albo rozmawia z bratem. Tymczasem jej przyjaciółki w mieszkaniu w ogóle nie było. Był za to Dawid, który ewidentnie tylko na ten moment czekał.
Komentarze