grudzień 14, 2019
FRAGMENT NR 108
OBECNIE
Z przystawek w postaci grillowanych kalmarów oraz sajgonek na ciepło zostały tylko puste talerze, których kelner nie zdążył jeszcze zebrać ze stolika. Na ich widok Mateusz uśmiechnął się ciepło do Elizy i jeszcze raz przeprosił za godzinne spóźnienie. Już po chwili siedzieli przy czystym i gotowym na główne dania stoliku, przeglądając karty. Ona zdecydowała się na pad thai z kurczakiem, którego smak miała przyjemność wypróbować kiedyś w pracy, gdy Daniel zamówił takie danie na wynos, a on, Mateusz, zamówił wołowinę z woka. Azjatyckie zapachy nęciły tak bardzo, że od razu zaczęli jeść. Pyszna jaśminowa herbata okazała się być dobrym kompanem ich niecodziennego spotkania, kojąc pragnienie załagodzenia sytuacji i wyjaśnienia kilku tematów.
– Tęskniłem za tobą – powiedział pierwszy Mateusz, gdy skończyli rozmawiać o jego pracy.
– Ja za tobą też, mimo że była to tylko jedna noc. Choć bardzo jej potrzebowałam – odpowiedziała, popijając kolejny łyk i długo patrząc mu w oczy.
– Mi się w sumie też przydała. Mogłem się w końcu wyspać – po tych słowach szczerze uśmiechnął się od ucha do ucha i sięgnął po jej dłoń. Podała mu ją od razu, tak naprawdę tylko czekając na ten gest.
– Drań! – zawtórowała mu cichym śmiechem i przesłała buziaka w powietrzu. – Jeśli tak, to możemy rozstawać się na noc częściej…
– O nie, nie, nie, moja kochana, nie wchodzi to zupełnie w grę. To jedno wyspanie się wystarczy mi na kilka kolejnych miesięcy, a nawet i lat – żartował dalej, a jego dotyk i uśmiech były dokładnie tym, czego właśnie potrzebowała.
– Znając nas, takie nocki będą zdarzać się częściej, ale ta perspektywa też mi się podoba – powiedziała i jakby na komendę pojawiły się na ich stole desery w postaci smażonych lodów. Od razu zabrali się do ich jedzenia, pomrukując z zachwytu nad ich obłędnym smakiem, nowym dla nich obojga.
– A jak twoje spotkanie ze słynnym Wojciechem Marczewskim? – zapytał Mateusz, ponownie ciepło się do niej uśmiechając. Tak naprawdę uśmiech w ogóle nie znikał z jego twarzy, bo wizyta w tym miejscu, orientalne zapachy i smaki były dla niego czystą przyjemnością.
– Odbyło się dość sprawnie i udało mi się utrzymać nad nim kontrolę – usłyszała dumę w swoim głosie.
– Nad spotkaniem czy nad Wojciechem? – Mateusz żartował dalej.
– Jednym i drugim, jeśli już o to pytasz. Zazdrosny? – teraz była jej kolej na kokietowanie.
– No pewnie, że zazdrosny – jego ton stracił trochę swojej żartobliwej nuty. – Znam typa i jego wyraźnie wyrażona wola spotkania tylko z tobą to dla mnie wystarczający powód, żebym mógł się zastanawiać, co on knuje… Bo w szczerość jego intencji wobec tak pięknej i mądrej kobiety nie wierzę. Oboje wiemy o nim za dużo…
– Zanim jeszcze bardziej rozwiniesz ten wątek – Eliza chciała oczyścić atmosferę, zanim zrobi się za ciężka – to rzeczywiście sama się tego obawiałam… W sensie że z czymś do mnie wyskoczy. Ale zawsze ci mówiłam, że nigdy nie pozwolił sobie na żaden dwuznaczny komentarz wobec mnie…
– I jego szczęście – teraz Mateusz wszedł jej w słowo. – Niech by tylko spróbował – mimo ciepłego uśmiechu wiedziała, że mówi serio. Był o nią zazdrosny od początku ich związku, a o Marczewskiego dopytywał za często. Umiał się jednak trzymać w zdrowych granicach.
– Ale… – jeśli chciała być z nim szczera, musiała mu powiedzieć o propozycji Wojciecha.
– Wiedziałem, że nadejdzie ten moment. Czułem, że po to właśnie była ta wymuszona rozmowa tylko z tobą – powiedział spokojnym tonem. Za spokojnym.
– Poczekaj, daj mi opowiedzieć, wszystko miałam pod kontrolą – uspokajała go. Czuła ryzyko innego zakończenia wieczoru niż sobie wymarzyła. – Rozmowa cały czas toczyła się o tej feralnej akcji z asystentką kostiumów. Wszystkiego się oczywiście wyparł, kontraktu wcale nie zamierzał zrywać, chciał po prostu utrzeć nosa Marcie…
– I się z tobą umówić – dokończył za nią. – Doskonale wiedział, że ucierając nosa Marcie, zapulsuje u ciebie. Logiczne. Nieźle to rozegrał.
– Być może. I na samym końcu rzeczywiście wyskoczył z zaproszeniem na kawę, ale jasno i wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana.
– Ten koleś mnie zadziwia – Mateusz dopijał właśnie ostatnią porcję herbaty.- Przecież on wie, że jesteśmy razem, a mimo to próbuje. Co on sobie myśli? Że każda kobieta bez wyjątku na niego leci? Nigdy za nim nie przepadałem, ale teraz będę musiał powiedzieć mu kilka słów.
– Oj przestań, przecież pracujecie razem – i tak wiedziała, że klamka już zapadła i jej ukochany, na swój dyplomatyczny sposób, da Marczewskiemu odczuć konsekwencje nieudanego zaproszenia jej na kawę.
– Tym bardziej. Niech wie, z kim pracuje. Nie pozwolę tak traktować ciebie i siebie. To męskie sprawy i załatwię to bez uszczerbku na niczyim zdrowiu. Obiecuję – znowu się uśmiechnął i dojrzała w jego spojrzeniu determinację. Wiedziała, że jakakolwiek próba przekonania go nie ma już sensu. – Doszłoby do tego prędzej czy później. W sumie i tak późno, jak na jego możliwości. Ale najwyraźniej to odpowiedni czas, żeby zaznaczyć swój teren – podsumował, wziął ją za rękę i po chwili dodał szeptem: – A teraz chodźmy już do domu, bo nie mogę się ciebie doczekać – spojrzał na nią w taki sposób, że oddałaby wszystko, żeby natychmiast teleportować się do sypialni. Pociągał ją, dawał poczucie bezpieczeństwa i czuła się przez niego kochana. O Jeremim porozmawiają następnym razem…
Komentarze