listopad 29, 2019
FRAGMENT NR 104
2 LATA WCZEŚNIEJ
Po bolesnym pobycie w Krupkowie plan „Rajskiego wesela” okazał się mieć zbawienny wpływ na samopoczucie Elizy. Co prawda tylko przez chwilę, ale częściowe oderwanie się od żałoby i smutku dobrze jej zrobiło. Czuła się tak, jakby została przeniesiona do innej galaktyki, dosłownie, zważywszy na scenerię w domu i w studiu. Poprawę samopoczucia zawdzięczała też Danielowi, który zafundował jej jak najdelikatniejsze przejście pomiędzy tymi różnymi światami, opowiadając o pierwszych porannych godzinach na planie i celowo ubarwiając opowieść anegdotami. Jakie życie bywa przewrotne, a tym samym niekiedy okrutne… Jak bawi się człowiekiem, zupełnie bez jego woli i zgody… Jak atakuje znienacka, a potem samo ratuje z opresji… Albo nie ratuje, tylko pogrąża do granic wytrzymałości… Jak bywa też mądre i piękne, a przy tym niezauważone…
O tym właśnie rozmyślała Eliza, kiedy wysiadała z samochodu przed halą studia. Denerwowała się i trzęsła ze stresu, bo mimo wszystko był to dla niej ogromny emocjonalny przeskok. Myślami była częściowo jeszcze w Krupkowie, choć też już na odbywającym się w środku nagraniu. Nie była pewna, czy będzie w stanie udźwignąć wszystkie obowiązki, które czekały na nią po drugiej stronie wejścia.
– Dasz radę, dziewczyno. Kto jak nie ty? – Daniel jakby czytał jej w myślach.
– Skąd…
– Skąd wiem, o czym myślisz? – przerwał jej z uśmiechem. – Bo już dobrze cię znam i umiem czytać z twojej twarzy. Poza tym ja też bym się na twoim miejscu stresował, norma.
– Nie wiem, czy będę w stanie się dzisiaj ogarnąć. Chyba mnie to przerasta po przeżyciach sprzed kilkunastu godzin – obawę na jej twarzy wyczytałby nawet obcy.
– Nie musisz się dzisiaj wcale ogarniać, Adam wyznaczył za ciebie zastępstwo. Zgadnij, na kogo zwalił twoją robotę – uśmiech Daniela był wprost szelmowski. Zgadła od razu.
– Na Martę?
– Tak jest i uważam, że to bardzo dobre posunięcie. Strategiczne, rzekłbym nawet. Niech szefowa poczuje się trochę w roli asystentki, a przy okazji zauważy, że nie tylko ona ma roboty w chuj, jak to ma w zwyczaju mawiać – Eliza nie mogła powstrzymać uśmiechu. Znowu Adam. Zaskakiwał ją co chwilę i tym razem też nie zawiódł… – Więc się wyluzuj i niczym nie przejmuj. Ja będę dzisiaj blisko ciebie, bo za mnie nasz szef też wyznaczył zastępstwo, przykazując mi, abym ‚otoczył cię opieką’, tak to dokładnie ujął. Ten Dralski to serio jakiś ewenement w mediach.
– To mój pierwszy szef, ale lepiej chyba trafić nie mogłam – Eliza wysiliła się, aby jej ton brzmiał obojętnie i ruszyła pewniejszym już krokiem do studia.
– O cześć, Elizka! Mam nadzieję, że się trzymasz, bo jesteś mi potrzebna. Zawijaj rękawy i do roboty – przywitała ją przechodząca akurat koło wejścia Marta. Wyglądała na bardzo zmęczoną, zirytowaną – choć w jej języku brzmiałoby to inaczej – i przeciążoną ilością obowiązków, których z pewnością po interwencji Adama dzisiaj jej nie brakowało…
Komentarze