lipiec 26, 2019

FRAGMENT NR 62
OBECNIE
Paulina i Jeremi mieszkali na Ochocie, Eliza była więc pewna, że Mateusz pojechał z nimi do szpitala dziecięcego na Banacha. Z Mokotowa dojechała tam o tej porze w kilkanaście minut i udało się jej zaparkować niedaleko głównego wejścia. Po chwili wahania postanowiła poczekać w samochodzie, żeby jeszcze raz spokojnie pomyśleć o tym, co właśnie robi. Napisała Mateuszowi krótką wiadomość: „Jestem z tobą. Czekam przy wejściu do szpitala” i z przyspieszonym biciem serca wpatrywała się w ekran telefonu. Miała nadzieję, że po odczytaniu smsa jej ukochany poczuje ulgę, że będzie jej wdzięczny, że doceni jej poświęcenie i poczuje się mimo wszystko lepiej. Nie wiedziała co prawda, w jakim stanie jest Jeremi, ale była świadoma tego, że nawet w najcięższych momentach wsparcie kochanych osób odgrywa kluczową rolę. Przede wszystkim jednak chciała, żeby Mateusz wiedział, że nie jest na niego zła i stara się zmienić stary schemat dla ich wspólnego dobra.
Włączyła Chilli Zet i położyła telefon na kolanach, żeby oprócz dźwięku dodatkowo czuć jego wibrację, gdy przyjdzie wiadomość, na którą tak bardzo czekała. Na zewnątrz było ciemno, ale liczne światła w oknach szpitala nie dały jej zapomnieć, gdzie się znajduje. Czuła się nieswojo i mimo woli przypomniała sobie o babci. O okrutnej scenie w szpitalu w Krupkowie przed dwoma laty i o wszystkim tym, co wydarzyło się potem. Poczuła spływające po policzkach łzy, których nawet nie próbowała powstrzymać. Te wspomnienia wydawały się jej odległe i nieco zamazane, ale obraz babci z czasów, gdy była zdrowa i w pełni sił, był przed jej oczami zawsze wyraźny, jasny i ciepły. Myślała o niej codziennie, tęskniła w różnych sytuacjach, szczególnie wtedy, gdy było jej źle, tak jak jeszcze godzinę temu. Teraz, kiedy przyjechała tutaj, żeby wesprzeć Mateusza, czuła się co prawda lepiej, jednak bliskość szpitala ponownie przywołała bolesne wspomnienia z Krupkowa.
„Sytuacja opanowana. Dziękuję, że przyjechałaś.” Gdy przeczytała te słowa zrobiło się jej ciepło na sercu. A więc wszystko jest już w porządku i tak, docenił to, co dla niego zrobiła. Tym razem była pewna, że wszystko się między nimi ułoży, pragnęła tego całą sobą. W tej chwili najchętniej przytuliłaby się do Mateusza i zapewniła go o swojej miłości, która jakby dojrzała w ciągu ostatniej godziny. Chciała mu tyle powiedzieć i obiecać, wyrazić swoją gotowość do wspierania go w każdej sytuacji, w której będzie jej potrzebował. „Możesz przyjść do mnie na chwilę?” – odpisała z nadzieją, że za chwilę ujrzy go idącego w kierunku jej auta. Chciała do niego wybiec i rzucić mu się w ramiona. Spędzić resztę nocy w jego objęciach, co chwilę go zapewniając, że wszystko zrozumiała i będzie dla niego lepsza. Pragnęła zapewniać go tak aż do rana, żeby nie miał już żadnych wątpliwości. „Jeremi nie pozwala mi wyjść z sali. Lekarze chcą go zatrzymać przez kilka dni i muszę tu z nim zostać. Jedź do domu, zadzwonię niedługo. Kocham cię.”
Ta wiadomość rozwiała co prawda jej nadzieje na pełne miłości zakończenie dnia w ramionach Mateusza, ale ostatnie słowa dodały jej siły do trwania w nowym postanowieniu. Będzie go wspierać bez względu na wszystko i jeśli zajdzie taka potrzeba, przyjedzie tu jeszcze raz. Miała właśnie zamiar przekręcić kluczyk w stacyjce, gdy nagle aż podskoczyła z szoku i przerażenia. W jej szybę pukała właśnie jakaś kobieta, z twarzą prawie przy jej twarzy i ze wzrokiem wbitym w nią tak intensywnie, że mimowolnie się skuliła. Znała tę twarz ze zdjęć, które pokazał jej raz Mateusz. Przy jej aucie stała Paulina.
Komentarze