kwiecień 30, 2019

FRAGMENT NR 26
2 LATA WCZEŚNIEJ
Podróż do Warszawy minęła Elizie na rozmyślaniach. Mimo nieprzespanej z emocji nocy w domu, w autokarze nie mogła zmrużyć oka. Myślała o tym, co ją czeka w Warszawie. O nowej pracy, o mieszkaniu Doroty, o tym, jak poukłada swoje życie z dala od rodziny i czy zdoła się w ogóle usamodzielnić. Martwiła się o mamę, babcię, brata, a nawet ojca i miała wyrzuty sumienia, że tak po prostu ich zostawia. W tej mieszaninie obaw i zmartwień nie pominęła też Doroty i swojego podejrzenia co do stylu życia przyjaciółki, o którym nie powiedziała nikomu ani słowa. Gdyby zwierzyła się z tego mamie, byłoby jej na pewno lżej, ale nie chciała oczerniać Doroty i podważać jej autorytetu. W Krupkowie była przecież lokalną celebrytką. Uchodziła za porządną dziewczynę i wszyscy podziwiali jej wielki sukces w stolicy. Poza tym Eliza nie chciała martwić matki, która, mając taką wiedzę, żegnałaby ją z dużo cięższym sercem.
Ze swoimi obawami i wielką niewiadomą dotyczącą przyszłości Eliza została całkiem sama. Nie była już pewna pomocy ze strony Doroty, choć wcześniej bardzo liczyła na jej wsparcie emocjonalne i praktyczne w postaci mieszkania. Czuła, że będzie musiała usamodzielnić się dużo szybciej niż planowała i to przeczucie nie dawało jej spokoju. A co, jeśli nie odnajdzie się w tym nowym życiu? Co, jeśli poniesie totalną porażkę? Jak wróci wtedy do Krupkowa i spojrzy matce w oczy? Matce, która tak bardzo w nią wierzy, wspiera i się poświęca… Jak pogodzi się z tym, że zmarnowała szansę, którą podarował jej los? Jak spojrzy na siebie w lustrze i będzie żyć dalej? A może nie powinna już wracać do domu, choćby miała polec na każdym polu? Może od teraz jej domem powinna stać się Warszawa, skoro dla niej właśnie w ciągu trzech dni zostawiła swoje dotychczasowe życie?…
Tym pytaniom w głowie Elizy towarzyszyła typowa autokarowa atmosfera. Ludzie siedzący tak blisko siebie, a każdy pochodzący z innego świata, ze swoimi problemami i przemyśleniami. W tak małej odległości od siebie nawzajem, a tak bardzo obcy jeden dla drugiego. W zasięgu wzroku Elizy kilka osób spało, a reszta siedziała ze wzrokiem wbitym w smartfony i tablety. Wyjątkiem była matka opiekująca się małym dzieckiem, mężczyzna czytający książkę i ona, Eliza, z głową na małej poduszce od babci opartej o szeroką szybę i pełną ciężkich myśli, które nie pozwalały jej zasnąć.
Kiedy kilka minut po 21.00 wysiadła w końcu na Dworcu Zachodnim, na peronie czekała już na nią Dorota. W ręku trzymała mały bukiet kwiatów.
– Hej Elizka, cieszę się, że jesteś. Witaj w nowym życiu – powiedziała, uśmiechając się. – Proszę, to dla ciebie na miły początek nowego rozdziału – Dorota wręczyła jej kwiaty i po chwili zatroszczyła się o jej bagaż. Kilka minut później wsiadały do taksówki, która wiozła je na Żoliborz.
„Może nie będzie jednak tak źle?” – pomyślała Eliza, patrząc to na uśmiechniętą Dorotę, to na migające światła pogrążonej w niedzielnym wieczorze stolicy.
Był ciepły czerwcowy wieczór. Już teraz tęskniła za domem.
Komentarze