luty 25, 2020

FRAGMENT NR 126
2 LATA WCZEŚNIEJ
Tak jak poprzednim razem po pobycie Elizy w Krupkowie, tak i teraz Daniel przygotował jej w swojej kawalerce miejsce do spania. Podczas drogi milczał, a w mieszkaniu zapytał ją tylko, czy jest głodna lub chce wypić coś ciepłego, poza tym nie padło z jego strony żadne pytanie. Ona grzecznie odmówiła, obiecując, że porozmawiają następnego dnia. Była tak roztrzęsiona, że nie czuła głodu, pragnienia, ani nawet zmęczenia. Była rozbudzona i tak bardzo zdenerwowana, że z trudem opanowała drżenie rąk, gdy przebierała się w łazience. Kiedy kładła się do łóżka, Daniel już spał i bardzo życzyła sobie, żeby sama też mogła zasnąć, chociaż na te trzy godziny, które jej pozostały. Niestety sen nie przychodził.
Za oknem nadal było ciemno i cicho, gdy wstała, żeby przygotować się do pracy. Warszawa spała w najlepsze. W końcu były niedziela, do tego 5.00 rano.
– Wszyscy normalni ludzie przewracają się teraz na drugi bok, wiesz, Elizka? – Daniel ziewnął głośno i przeciągle, po czym zwlókł się z materaca, robiąc przy tym dziwaczne figury. Eliza przygotowywała właśnie śniadanie. Pozwoliła sobie rozporządzić się w kuchni przyjaciela, chcąc zrobić mu niespodziankę.
– Ja się naprzewracałam z boku na bok i nic mi to jakoś nie dało. Kawa dla ciebie, proszę.
– W sensie, że w ogóle nie spałaś? – Daniel podszedł do kuchni i z zamkniętymi oczami wziął łyka parującego jeszcze napoju. – Ale pycha! Możesz tu częściej nocować i robić rano taką kawę – z nadal zamkniętymi oczami ruszył w stronę łazienki.
Eliza patrzyła na niego z wyrzutami sumienia. To ona obudziła go w środku nocy i poprosiła o pomoc. Wyrwała go z głębokiego snu, słyszała to po jego głosie. Gdyby nie jej telefon, spałby w najlepsze po i tak zbyt długim dniu pracy. Zastanawiała się, co by zrobiła, gdyby go nie miała, gdyby nie mogła liczyć na jego pomoc. Dokąd by poszła? Bo to, że w mieszkaniu Doroty nie mogła zostać ani chwili dłużej było bardziej niż oczywiste. Nie była tam już bezpieczna, nawet jeśli w pobliżu nie było Dawida. Pokazał jej właśnie, że był zdolny do wszystkiego i nie zamierzała narażać się na kolejne spotkanie z nim. Musiała jak najszybciej wyprowadzić się od Doroty i nie mogła już przekładać tego w czasie. Ale najpierw będzie musiała powiedzieć jej prawdę. Nie chciała tego, ale była pewna, że już tego nie uniknie. Dorota nie odpuści, dopóki nie pozna prawdy. Chociaż nasuwało się jej pytanie, czy jej przyjaciółka będzie w ogóle pamiętać cokolwiek z nocnego zajścia. W takim stanie Eliza nigdy wcześniej jej nie widziała. Z drugiej strony była pewna, że między Dorotą a Dawidem doszło do konfrontacji po tym, gdy opuściła mieszkanie, więc na czarną dziurę w pamięci przyjaciółki tak naprawdę nie liczyła.
– To co, śniadanko i wychodzimy do naszej kochanej roboty, tak? – zupełnie inne oblicze Daniela zajęło miejsce przy barku i zaczęło zajadać się przygotowanymi przez nią kanapkami.
– Daniel, opowiem ci wszystko, jak będę gotowa, okej?
– Jak sobie życzysz, kochana. Będzie git nawet wtedy, jak nie powiesz nic. A teraz tempo, bo się spóźnimy.
Kwadrans później siedzieli w samochodzie. Ulice były puste, a miasto zaspane, tylko świąteczne dekoracje chwiały się poruszane porannym wiatrem. Eliza rozpłakała się nagle i mocno, ale już po krótkiej chwili otarła łzy i się uspokoiła. Daniel w milczeniu podał jej chusteczkę.
– Ta akcja w nocy miała związek z Dawidem, bratem Doroty. Przyjechał do niej na weekend i kiedy wróciłam w nocy z pracy, okazało się, że na mnie czekał, a Doroty w mieszkaniu nie było… – Daniel milczał i patrzył na drogę, ale wiedziała, że słuchał i czekał na ciąg dalszy.
– Boję się być z nim sam na sam, bo on mnie… zgwałcił…
Komentarze