wrzesień 25, 2019
FRAGMENT NR 84
2 LATA WCZEŚNIEJ
Od czasu pobytu Elizy w Krupkowie stan babci nie uległ zmianie. Podczas rozmów z mamą dziewczyna nie spodziewała się usłyszeć żadnej dobrej nowiny. Tak naprawdę codziennie spodziewała się najgorszego. Przestała już nawet płakać, choć wiedziała, że łzy powrócą ze zdwojoną siłą. Skupiała się na pracy, przeżyciach z planu i chcąc nie chcąc – swoich uczuciach do Adama.
Mama pracowała przez ostatnie dwa tygodnie w Berlinie, ale relacjonowała jej wieści ze szpitala. W tym czasie babcię odwiedzała jej siostra, ciotka mamy, która sama była już nieco schorowana, ale jeszcze na tyle silna, żeby przejąć opiekę nad babcią. Eliza miała nadzieję, że do szpitala zagląda też Igor, ale tego nie mogła być pewna.
– Dziecko kochane, wydarzył się cud boski! Wracam do domu i nie mogę w to uwierzyć – po tych słowach mamy w ten niedzielny poranek Eliza musiała zweryfikować swoje zwątpienie i brak wiary. Już dawno nie słyszała w jej głosie takiej radości. – Wymodliłam to! Ja wiedziałam, po prostu wiedziałam, że ona wyzdrowieje! Jeszcze w to nie wierzę… – kobieta była ewidentnie w trasie. Eliza domyśliła się, że mama wraca właśnie z Niemiec do Krupkowa, bo na tę niedzielę przypadał jej powrót z pracy. Była 10.00 rano, Dorota jeszcze spała, a Eliza po usłyszeniu wibracji telefonu wyszła z nim do łazienki, żeby jej nie obudzić.
– Mamo, ale co się stało? – przecierała oczy, siedząc na zamkniętym sedesie, ziewając i okrywając się szlafrokiem. Poranek był zimny i przechodziły ją dreszcze.
– Elizuś, dzwoniła ciotka i powiedziała, że babcia dzisiaj rano obudziła się i wstała z łóżka. I że zjadła trochę śniadania… Że wie, że ja dzisiaj wracam i czeka na mnie, bo chce wyjść na spacer. Jadę z trasy prosto do niej. Wyobrażasz to sobie? – dziewczyna chciała odpowiedzieć, ale nie zdążyła. – Tak strasznie szkoda, że też nie możesz przyjechać. A może możesz? – w głosie mamy usłyszała nadzieję, ale niestety musiała ją zawieść.
– Mamuś, ja dopiero wstałam z łóżka. Myślałam, że nie będzie cię w domu do wieczora i nawet nie myślałam o przyjeździe. Teraz jest już za późno. Jutro od rana muszę być w pracy – żałowała, że tak było, ale nie mogła nic zrobić, choć przez głowę przebiegło jej już kilka możliwych scenariuszy. Niestety każdy kończył się tym, że jutro nie mogłaby pójść do biura, a to nie wchodziło w grę. Za dwa tygodnie miało się odbyć pierwsze nagranie i trzeba było dopiąć jeszcze wiele spraw.
– Tak myślałam, ale to nic. Ja tam pojadę i później jeszcze do ciebie zadzwonię. Połóż się jeszcze, dziecko, bo cię pewnie obudziłam?
– Nie, i tak już zamierzałam wstawać – skłamała, żeby nie psuć dobrego nastroju mamy.
– Dorota też pewnie jeszcze śpi? Pozdrów ją ode mnie, jak się obudzi – mama mówiła to wszystko prawie śpiewającym głosem. – A ty odpoczywaj i trzymaj kciuki. Dam znać później.
– Dobrze, mamo, a ty jedź ostrożnie. Będę czekała na twój telefon.
Kiedy wróciła do pokoju, Dorota już nie spała. Przeciągała się leniwie i przeglądała coś w telefonie.
– A kto to budzi nas w niedzielę w środku nocy? – zaśmiała się, nie podnosząc wzroku znad swojego iphone’a?
– To moja mama. Stan babci się poprawił, dzisiaj wstała z łóżka – odpowiedziała beznamiętnie. Nie rozumiejąc, dlaczego, nie umiała podzielić radości swojej rodzicielki.
– To cudowna wiadomość! Dlaczego się nie cieszysz? – Dorota uniosła się na łokciach i spojrzała na nią ze zdziwieniem?
– Bo nie do końca chyba w to wierzę – odpowiedziała i przeszła do kuchni, żeby wstawić wodę na kawę.
Komentarze