sierpień 30, 2019
FRAGMENT NR 75
2 LATA WCZEŚNIEJ
Podczas nagrania próbnego w roli startujących par oraz publiczności mieli wystąpić naturszczycy zatrudnieni w tym celu przez zewnętrzną agencję castingową i wyselekcjonowani przez dział castingu stacji, czyli między innymi przez Daniela. Prawdziwe pary i ich rodziny miały pojawić się dopiero na nagraniu pierwszych właściwych odcinków programu. Jedynie prowadzący mieli być podczas próby prawdziwi, żeby mogły być przećwiczone ich odpowiednie ustawienia i właściwe kadry.
Barbara i Wojciech Marczewscy pojawili się w studio o ustalonej godzinie, przywiezieni przeznaczonym specjalnie dla nich busem. W ich garderobie wszystko było przygotowane tak, jak przewidywał plan nagrań właściwych. Dwa oświetlone lustra ze stolikami i wygodnymi fotelami zaopatrzonymi w zagłówki na wypadek drzemki podczas makijażu, ruchomy stojak z różnymi kreacjami, dwie przebieralnie, biała kanapa i dwa wielkie fotele z podnóżkami do kompletu, świeże białe róże w wazonie na życzenie Barbary oraz jasne świece rozstawione we wszystkich kątach pomieszczenia. Był tu też ekspres do kawy, woda z cytryną w wielkim dzbanku, a na szklanym stoliku przy kanapie mnóstwo kulek Rafaello wypełniało dużą szklaną paterę, również zgodnie z życzeniem pani prowadzącej. Wojciech nie miał żadnych wymagań, w porównaniu ze swoją żoną wydawał się wręcz skromny i totalnie niczego nieoczekujący. Na prawo i lewo rozdawał swoje uśmiechy i w rozmowie z reżyserem komplementował wyposażenie studia. Barbara tymczasem w towarzystwie garderobianej przeglądała przygotowane kreacje, co chwilę przybiegając z którąś z nich do męża i pytając, czy w danym stroju jest jej do twarzy. Wojciech z zachwytem w głosie wygłaszał tylko pochlebne opinie dotyczące poszczególnych stylizacji oraz wyglądu jego przecież we wszystkim pięknie wyglądającej żony, kątem oka przeszukując najbliższe otoczenie i zatrzymując wzrok na co ładniejszych osobnikach płci żeńskiej.
Eliza nie rozumiała może większości tego, co działo się w studiu, ale zachowanie pana prowadzącego rozpoznała od razu. A więc to prawda, co piszą o nim portale plotkarskie – „łasy na baby”, „największy lowelas polskiego showbizesu”, „kobiety to jego specjalność”… „Biedna kobieta” – pomyślała. „Czy ona udaje, że o tym nie wie, tak dobrze gra czy żyje w innym świecie?” Jej rozważania na temat małżeństwa Marczewskich przerwała Marta, która nagle wyrosła przed nią spod ziemi. Ze swoimi dużymi wydętymi ustami, żując niechlujnie gumę i co chwilę przewracając oczami wyglądała jak ropucha. „Obrzydliwa ropucha” – dodała sobie w myślach Eliza.
– A ty co tak stoisz, Elsa? Zatkało kakao, co? Nie chcesz przypadkiem stąd spierdolić ze strachu? – zagaiła jakby przypadkiem. – Jeszcze możesz, póki co. W każdej chwili, dziewczynko – jej zielone gały wgapiały się w oczy Elizy, w których każdy mógł teraz zobaczyć strach. Dziewczyna odwróciła szybko wzrok na listę, którą trzymała przed sobą.
– Scenariusze rozdane, ekipa na swoich miejscach, prowadzący przed chwilą dotarli, catering potwierdzony – odpowiedziała, ignorując jej zaczepkę.
– Cudownie. To teraz chodź ze mną i ucz się, jak należy pałować ludzi, żeby się nie opierdalali. Tylko tak można zwiększyć szansę na jak najmniejsze opóźnienie nagrania. Bo to, że zacznie się później masz jak w banku.
Eliza niechętnie ruszyła za Martą, słusznie oczekując nieprzyjemnych i ostro wypowiadanych przez nią poleceń. Chciała się zapaść pod ziemię, było jej wstyd i unikała wzroku uwijających się jak w ukropie członków ekipy, nie do końca rozumiejących, dlaczego są traktowani w taki sposób już na stracie. Szefowa produkcji nie przebierała w wulgaryzmach i wytykała każdy rodzaj nieprzygotowania, które na tę chwilę było przecież usprawiedliwione. Była ewidentnie w swoim żywiole.
Komentarze